Więc, co wymyślił Bogdanov?
Walkę z Violettą Friday, mistrzynią Colorado. Czy on przypadkiem nie oszalał? Myślał, że sobie poradzę? Bo ja nie wierzyłam jeszcze w swoje umiejętności.
- Skup się, Patricia! Obserwuj te łapki! To jest Twój przeciwnik, nie przyjaciel! - wydarł się na mnie Bogdanov, gdy po raz kolejny dostałam łapkami od mojego sparing trenera w głowę. Na ławeczkach kilka metrów dalej siedzieli chłopacy, Tiffany oraz Ginger i Vanessa. Te dwie ostatnie chciały zobaczyć jak wyglądał profesjonalny trening, a póki co ciągle obrywałam.
- Nie mam już siły, Bogdanov - stęknęłam, z trudem podnosząc ręce do gardy.
- Na ringu musisz być wytrwała i silna ciągle, Patricia! Nie będziesz miała chwili wytchnienia!
- Bogdanov...
- Mam poprosić tutaj Duke'a? Nie będzie się z Tobą cackał, jak ja z Tobą. Więc jak?
- No dobra... - oblałam się swoją wodą z butelki, na co od razu się orzeźwiłam i wszystko do mnie docierało, w końcu i wróciłam do treningu.
***
- Kiedy poznam tą Friday? - zapytałam Bogdanova, wycierając się ręcznikiem, a wzdłuż ramiona czułam przeraźliwe zakwasy.
- W sobotę masz z nią mini konferencję prasową, bo to w końcu jest walka o mistrzostwo Denver - odparł, po czym dodał. - A walka jest w niedzielę.
- Pamiętam, ciągle mi trujesz tym dupę - westchnęłam, a Bogdanov nie skomentował tego. Wiedział, że mam niewyparzony język i nawet nie próbował nic w tym kierunku zrobić. Za pewne nawet nie dałby rady. - A potem zrobię sobie tydzień wolnego, nie ma bata.
- Wtedy to będzie prawdziwa harówa, Patricia. Walka z Peterenko nie będzie należała do najłatwiejszych.
- Wyluzuj Bogdanov, chcę się trochę wyluzować.
- Żadnych imprez - powiedział surowo.
- A ty kim jesteś? Moim ojcem? Będę robiła co chciała, a poza tym, mam Duke'a. On wie, kiedy mam przestać.
- Powiedziałem coś, Patricia. Słuchaj się, mnie jestem Twoim trenerem. Poza tym, nie wiesz z kim tak na prawdę walczysz, dziewczyno.
- To z kim? Z damską wersją terminatora? Jakoś mnie to nie przeraża za specjalnie.
- Ludmila Peterenko jest mistrzynią świata w boksie, Patricia - odezwał się za mną nowy głos, głos Duke'a. Odwróciłam się twarzą do niego i skanowałam każdą jego reakcję. - Pokonywała najlepsze, ze źródeł wiem, że od dawna się na Ciebie szykowała. Za tą walką tak na prawdę stoi Dimitrij, nie ja czy Bogdanov. Myślą, że tylko jesteś mocna w gębie...
- A tak nie jest? - zapytałam go z krzywym uśmiechem, który odwzajemnił.
- Nie - zaśmiał się gardłowo. - Gdy czegoś bardzo chcesz, to potrafisz udowodnić mi i o sobie, że to potrafisz, ale zazwyczaj masz lenia w dupie, wiesz o tym.
- Wiem - zgodziłam się z nim bez wahania.
- No widzisz. Więc, obiecaj mi jedno dobrze?
- Zawsze, braciszku - odparłam, wywracając oczami.
- Daj z siebie wszystko. Nie zawiedź mnie, Bogdanova, a przede wszystkim samej siebie. Inaczej... Zapominasz o imprezach.
- Ej! - stęknęłam.
***
Sobota, pierwszy grudnia. Jeden z gorszych dni, jakie kiedykolwiek miałam.
Konferencja prasowa... Kto wymyślił to chujostwo? Chcą tylko podnieść mi ciśnienie? Doprowadzić do białej gorączki? Tak, to była prawda.
- Jesteś już gotowa? - do mojej garderoby wszedł Liam, ubrany w elegancki ciemnoniebieski garnitur.
- Wow, Panie Payne, prezentuje się Pan dzisiaj wyjątkowo seksownie - odparłam, podchodząc do niego i objęłam jego tułów rękoma.
- Wyjątkowo? A nie codziennie? Żyłem w kłamstwie cały czas - wywrócił teatralnie oczami i złożył na moich ustach czuły pocałunek. - Zdenerwowana jesteś?
- Nie - pokręciłam głową. - Czym?
- Wyglądasz na spiętą. Na pewno wszystko jest dobrze?
- Tak. Możemy już iść?
- Tak, lecz najpierw... - Liam pochylił się nade mną i złączył nasze wargi w namiętnym całusie. Uśmiechnęłam się lekko i odwzajemniłam pieszczotę, lecz na krótko, bo raptownie dołączył do nas Duke'a.
- Kurwa no, musicie to tutaj robić? - zapytał nas, wywracając oczami. - Czekają już na nas. Ruszcie te swoje zakochane dupska i miejmy to za sobą.
***
- Patricia, jutro będziesz miała za sobą swoją walkę w karierze, jak się z tym czujesz? - zapytał mnie jeden z dziennikarzy po raz kolejny podczas konferencji. Po zobaczeniu mojej rywalki, szczerze się zdziwiłam. Myślałam, że jest ona... potężną, opaloną dziewczyną o mięśniach jak Hulk, a była ona biało skóra blondynka o długich, różowych tipsach i dziwkowatym zachowaniu.
Pozory jednak mylą.
- Czuję się podekscytowana. To będzie mój taki jakby debiut i chcę wypaść jak najlepiej - odparłam, uśmiechając się sztucznie i kątem oka obserwowałam tą Friday. Blondynka ślepo patrzyła się w swoje paznokcie i coś gadała pod nosem.
Suka.
- Miałaś jakiś określony plan treningu? Ile godzin?
- W każdej wolnej chwili - odpowiedziałam.
- A co sądzisz o Violetcie? - tutaj dziewczyna spojrzała na mnie. Chyba czekała na to pytanie.
- Szczerze? Nie boję się jej, ani walki z nią. Co mi taka blondynka jak ona może zrobić? Jedynie cmoknąć mnie w gdzieś - powiedziałam opryskliwie, posyłając chłodne spojrzenia Friday. Gdyby nie to, że pomiędzy mną siedział Liam i Duke, po jej blond włoskach nie byłoby nawet śladu.
- Hola, hola koleżanko! - odezwała się w końcu Violetta, wyraźnie podenerwowana. - Nie od tak mistrzostwo tego stanu, tak?
- Jutro już je stracisz - warknęłam przez zaciśnięte zęby do mini mikrofonu przede mną.
- Nie bądź tego taka pewna, Cooper. Jeszcze się przekonamy...
- Że wygram? Ja to już wiem od dawna, kochana - prychnęłam. Poczułam na sobie ostrzegawcze spojrzenie Duke'a, które mówiło mi bym natychmiast się zamknęła.
Co on ode mnie chciał? Przecież jeszcze nie przeklinałam?
- Violetta, jak oceniasz swoją rywalkę? - zapytał dziennikarz, nim zdołałam coś od siebie dodać.
- Nie jest dla mnie zagrożeniem - fuknęła, patrząc na mnie z góry. - Jestem doświadczoną pięściarką, a ona to dopiero amatorka, która zaczęła boksować.
- Przepraszam, ale boksuję dobre kilka lat i znam się na tym sporcie, Friday - zgromiłam ją chłodnym spojrzeniem. - Poza tym, trenują mnie najlepsi trenerzy, wątpię w Twoją szybką wygraną. Będę walczyła i przegrasz to.
- Patricia - syknął do mnie Duke, kopiąc mnie nogą pod stołem.
- Nie mogę tego dalej słuchać tych bredni - Violetta poderwała się z krzesła do góry, stając nade mną. Wstałam chwilę później i obserwowałam ją z góry, bo była ode mnie dziesięć centymetrów niższa. - Pokonam Cię i oznajmiam to przy wszystkich. Nie będę stosowała taryfy ulgowej, jak to robię zazwyczaj. Zbiję Cię na kwaśne jabłko i własna matka Cię nie pozna.
- Bardzo się boję - zaśmiałam się złośliwie.
- Nie będę z Tobą tak rozmawiała, mam nadzieję, że wkrótce moje pięści wylądują na tej Twojej bez szczelnej twarzyczce - i odeszła ze swoją świtą.
- Jak mi poszło? - zapytałam Liam'a, biorąc go za rękę i uciekając przed wścibskimi paparazzich. Duke został z nimi na chwilę, za pewne odpowiadając na pytania dotyczące walki z Peterenko.
- Zazwyczaj nie preferuję takich zachowań - odparł rozbawiony.
- Ale oprócz tego?
- Było perfekcyjnie.
***
- O boże... - sapnęłam, padając na lekko spocone ciało Liam'a i pocałowałam go mocno, po odbytym stosunku. Nie wiedziałam, że seks mógł sprawiać taką przyjemność. Wszystko było takie inne... Bardziej niezwykłe i gorące, niż podczas mojego pierwszego razu.
- To było... coś - mruknął Liam w moje usta i oplótł mnie ramionami w tali. - Jesteś niesamowita.
- Nie mogę nie powiedzieć tego samego o Tobie - uśmiechnęliśmy się szeroko i styknęliśmy czołami.
- Mam nadzieję, że teraz Cię rozluźniłem przed jutrzejszą walką. Jesteś spięta? - pokręciłam głową, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej. - No widzisz. Czynię cuda - zaśmiałam się lekko i wolną dłonią przeczesałam jego włosy od niechcenia i patrzyłam w jego oczy. - Jestem piękny, tak? To masz zamiar powiedzieć?
- Chciałbyś - parsknęłam śmiechem i położyłam się obok niego, wtulając się w jego tułów jak łyżeczka. - A ja jestem piękna?
- Chciałabyś - wywrócił teatralnie oczami, lecz potem pocałował mnie krótko. - Tak, jesteś piękna - wyszeptał w zagłębienie w mojej szyi. - I wierzę, że jutro wygrasz bez żadnych szwanków.
- Wierzysz w to?
- Ja to wiem, skarbie - Liam pogłaskał mnie po policzku. - Jesteś silna i wytrwała. Widzę Cię podczas treningów każdego dnia. Masz w sobie seksownego tygrysa - ponownie się zaśmiałam. - A po walce zabiorę Cię na najlepszą randkę ever.
- Najlepsza randka ever? Mhm... Zapowiada się na prawdę ciekawie - z uśmieszkiem przybliżyłam swoją twarz do jego i musnęłam wargi chłopaka, który po chwili pogłębił pieszczotę i ponownie zabrał mnie w zajebisty świat.
*********************************
Witam witam po krótkiej przerwie nieobecności :) Jak się wam rozdział podobał? Jesteście ciekawi walki? :D Bo ja bardzo, a nawet jej jeszcze nie napisałam xD
20 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
Mrs.Payne