Translate

sobota, 6 września 2014

22. Nadzieja

~ Liam’s P.O.V ~

Po pół godzinie ochłonąłem. Musiałem to wszystko przemyśleć na spokojnie. Jednocześnie podziwiałem Patt za to wszystko po tym, co się stało z Dragonem, lecz… no kurwa, bałem się o nią. Byłem jej chłopakiem, który za nadto ją kochał. Chciałem by była bezpieczna, a jej walka z żoną Peterenko mi w tym nie pomagała. Do mojej i jej walki zostało bardzo nie wiele czasu, a Patt ostatni raz trenowała przed walką z Friday. Minęło dość sporo czasu.
Ale jakim ja był chłopakiem, gdybym nie wierzył w umiejętności własnej ukochanej? Na ringu wkraczała w nią zupełnie inna osoba… Jakbym widział lwa w trakcie polowania.

Seksownego lwa.

Odrywając wzrok od białego widoku za oknem, pokierowałem się do swojego pokoju. Nie chciałem zostawiać Patt samej. Może i byłem na nią trochę zły, ale pragnąłem jej. Nie widziałem jej sporo czasu, choć to było tylko kilka dni. Musiałem uszanować jej decyzję.
Wszedłem do swojego pokoju, gdzie Patt leżała na moim łóżku i pisała coś na telefonie, albo przynajmniej próbowała, bo co chwilę wzdychała wnerwiona.

- Tu nie ma zasięgu – odezwałem się, przez co od razu oderwała wzrok od sprzętu i przeniosła go na mnie.
- To dlatego Facebook nie działał – wydymała zabawnie wargi i poklepała miejsce obok siebie. Położyłem się niemal od razu tuż przy niej, a ona olewając telefon wtuliła się w mój bok, mocno się do niego przyciskając. – Tęskniłam za Tobą – szepnęła w mój tors.
- Ja również – cmoknąłem ją w czubek głowy.
- Przepraszam, że tak dowiedziałeś się o walce, a nie inaczej…
- Nie przepraszaj – przerwałem jej w połowie zdania. – To ja zareagowałem zbyt ostro.
- Nie pamiętasz jak ja zareagowałam na wieść o Twojej walce? – spojrzała na mnie lekko rozbawiona.
- Pamiętam – pokiwałem głową. – Ale nie mówmy o tym. Jesteś tu ze mną.
- Tak, jestem – westchnęła, biorąc moją rękę i wplątała w nią swoje palce. – To się liczy.
- My – mruknąłem, spoglądając na nią i ściskając nasze dłonie.
- My – powtórzyła moje słowa. – Nigdy tak bardzo za nikim nie tęskniłam, jak za Tobą, Liam. Teraz gdy Duke’a już nie ma, mam tylko Ciebie, chłopaków i rodziców. Lecz ich widzę raptem kilka razy do roku, więc jesteście dla nie wszystkim, a ty, szczególnie.
- Mogę to samo powiedzieć o Tobie – odparłem uśmiechając się lekko.
- Jak Ci idą treningi?
- Właśnie mi w nim przeszkadzasz, ale jakaś mała przerwa mi się w końcu przyda.
- Dlaczego? Właśnie musisz jak najwięcej trenować – dziewczyna siadła na mnie ze złośliwym uśmieszkiem. Moje ciało od razu na nią zareagowało w ten podniecający sposób. Przyjrzałem się swojej dziewczynie uważnie.
- Wypiękniałaś mi, skarbie – mówię, głaszcząc jej prawy policzek.
- Minęło kilka dni – położyła swoje drobne dłonie na moim golfie i powoli zaczęła go podwijać do góry.
- To za wiele – mój głos jest niski i zdradza, jak się w tej chwili czuję. Na chwilę miedzy nami zapadła cisza. Tylko wpatrywaliśmy się w siebie, wymieniając tęskne spojrzenia.
- Kochajmy się– rzekła, a jej oczy rozbłysły. W jednej chwili przyciągnąłem ją do siebie i złączyłem nasze usta w długim i wymagającym pocałunku, przez które przeszedł po jej ciele głęboki dreszcz. Objąłem ją rękoma w dole pleców i zdjąłem z niej gruby sweter, zostawiając w białym koronkowym podkoszulku, który minutę później wylądował obok swetra. Zepchnąłem ją z siebie i rzuciłem na łóżko, znajdując się między jej nogami. Z uśmiechem obdarowywałem jej szyję mokrymi pocałunkami. W końcu przyssałem się do jej czułego punktu, na co z jej ust wyleciał głośny jęk i zaszamotała się delikatnie pode mną. Jej ręce pozbyły się mojego golfu i dłonie wpiły się w barki, zaciskając za każdym razem gdy mocniej pieściłem ją ustami. Po paru minutach ciągłego całowania jej dekoltu, przeniosłem się na jej usta, delikatnie łącząc ze swoimi. Dłońmi ściskałem mocno jej piersi, a gdy i pocałunek robił się co raz namiętniejszy, ugniatałem jej skarby mocniej, a Patt sapała w moje usta donośniej. Rozpiąłem jej stanik i zsunąłem z ramion, uwalniając jej biust na światło dzienne. Pocałowałem każdą z nich kilka razy w sutek i swoimi wargami jeździłem po jej brzuszu, do krawędzi jej rurek. Odpiąłem ich guzik szybko i zsunąłem wraz z figami z jej nóg. Nie pozostając mi dłużna też szybko pozbyła się moich spodni, a bokserek pozbyła się powoli, wręcz wkurwiająco powoli.
- Nie drażnij się ze mną – warknąłem, przytulając ją do siebie. Leżeliśmy całkiem nadzy, spleceni w ścisłym uścisku i pieszcząc się lekko, pobudzając siebie nawzajem. Patt oplotła mnie nogami i przycisnęła swoje krocze do mojego i ocierając się o nie. Jęczała przy tym z rozkoszą, ja z resztą też.
- Proszę… - stękała, jeżdżąc rękoma po moich spoconych ramionach. Odbieranie jej przyjemności było grzechem. Ręką sięgnąłem po małą paczuszkę, która leżała w szafce tuż obok łóżka i jej zawartość nałożyłem na członka. Pierw lecz oblizałem swoje dwa palce prawej dłoni, które wylądowały na łechtaczce, pieszcząc ją i doprowadzając do szału. Patt zatopiła zęby w moim barku, by powstrzymać głośne jęki. Nie minęło kilka chwil, a jej wilgoć pokryły moje palce, którą rozprowadzałem po całej jej kobiecości i czasami nagradzając ją tym, że wpychałem je do środka.
- Jesteś już gotowa… - powiedziałem z aprobatą i trochę się podniosłem, by nadstawić się swoim członkiem przed jej mokre wejście i wszedłem w nią mocno, do samego końca. Dziewczyna wygięła się pode mną w łuk, ponownie mnie gryząc. – Jesteś dzisiaj wyjątkowo łakomna – szepczę, pchając w nią na początku powoli, dotykając jej gładkich i delikatnych uda, obwiązując je sobie wokół pasa. – Podoba Ci się? – spytałem, lekko dysząc i płynnie się w niej poruszając. Przy każdym takim pchnięciu twarz Patt wykrzywiała się w rozkoszy, a jej uda ściślej zaciskały się wokół moich bioder. Pokiwała gorączkowo głową, wychodząc biodrami naprzeciw moim.
- Jezu, Liam, tak bardzo Cię kocham – wyjęczała, całując mnie zapamiętale i podnosząc się trochę do góry.
- Ja Ciebie też, maleńka… - mruczę w jej napuchnięte usta, czując jak jej ściany zaciskając się wokół mojego członka. – Mm… robisz się ciasna… jak ja za tym tęskniłem – stęknąłem, waląc w jej czuły punkt, przez co jej usta rozszerzyły się szeroko i doszła, niemal krzycząc z rozkoszy.
- Liam – zaszlochała w moje ramię, zastygając w bezruchu, przez co ja mogłem dobiec do swojego szczytu. Stękając wbiłem się w nią ostatni raz i popatrzyłem na dziewczynę otumaniony orgazmem. Patt miała zamknięte oczy i przygryzała dolną wargę.

Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie mogłem bez niej żyć. Była dla mnie wszystkim i za wszelką cenę musiała być przy mnie.

~ Patricia’s P.O.V ~

- To było coś… innego – stwierdziłam, wtulona w Liama, gdy siedzieliśmy razem w ciasnej wannie. Leżałam na jego klatce, pomiędzy nogami, a on jeździł dłońmi po moich udach.
- To znaczy? – zapytał zaciekawiony.
- To było… tak intensywne… miałam ochotę eksplodować – mówię i się rumienię, że jestem z nim aż tak szczera.
- Nie kochaliśmy się sporo czasu, miałaś prawo – zaśmialiśmy się cicho, przez co woda wokół nas się poruszyła.
- Nigdy już mnie nie zostawiaj, Liam – szepczę, kładąc głowę na jego klatce, a on całuje jej czubek.
- Nigdy – mówi, a ja drżę. Nigdy… Czy tak miało być? Czy miałam być jego już na zawsze? I miał mnie nigdy nie opuścić? – Ale od jutra koniec zabawy, kochanie. Zaczynamy ciężkie treningi.
- We dwoje zawsze będzie raźniej, czyż nie? – popatrzyłam na niego z uśmiechem, a on w odpowiedzi mnie krótko pocałował i pokiwał głową.
- Gdy wrócimy do Denver od razu zabieram Cię na randkę, bo bardzo zaniedbałem swoje obowiązki chłopaka.
- Nie, nie. Jest idealnie – parsknęłam śmiechem. – Nigdy nie czułam się lepiej. Uwielbiam takie dni, choć jesteśmy w Rosji.
- Tak, widok Rosji wszystko psuje – wyczułam, że wywrócił oczami, a ja ziewnęłam głośno. – Śpiąca?
- Nawet bardzo – skinęłam głową. – Ta podróż i seks mnie wykończyły – przyznałam, przymykając oczy.
- To wychodźmy.
I tak zrobiliśmy. Kilka minut później już leżeliśmy w łóżku, okryci po brodę kołdrą i puchowym kocem, gdyż było bardzo zimno.
- Czemu musi być tutaj tak zimno? – spytałam go cicho, zwijając w kłębek tuż przy nim, a on ściśle objął mnie ramieniem. Sam spał w dresach i koszulce, czego zazwyczaj nie robił.

To nie Denver, idiotko, tylko pierdolona Moskwa! Stolica jebanego chłodu!

- Byłem tak zdesperowany, że poprosiłem o najgorsze rzeczy. W tym dom bez ogrzewania – mówi sennie, na co ja się śmieję.
- Geniusz – prychnęłam, a on z uśmiechem musnął skroń swoimi wargami.
- Zdecydowanie wolę Cię, gdy krzyczysz moje imię – stwierdził, a moje policzki od razu przybrały kolor purpury.
- Chyba jednak pójdę spać – ponownie ziewam i czuję jak lekki ciężar przymyka moje powieki. – Dobranoc, Li.
- Dobranoc, maleńka – mruczy, a ja kilka minut później słuchając bicia jego serca, jestem daleko od Moskwy będąc w swoim pięknym świecie u boku Liam’a. 



************************

Kolejny powrót xD Witam z powrotem z 18 + XD Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale... brakowało mi weny i nie ma co ściemniać XD Postaram się niedługo dodać kolejny rozdział, a póki co zapraszam :






28 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

Mrs.Payne

wtorek, 19 sierpnia 2014

21. Tęsknota

~ Liam’s P.O.V ~

Nie wierzyłem własnym oczom. Myślałem, że z tęsknoty za Patt mam przewidzenia, ale ona naprawdę tam stała. Cała zarumieniona od zimna, przytulała do siebie swoją torbę podróżną i nadal była tak samo piękna, jaką ostatni raz ją widziałem… lecz coś się w niej zmieniło… po jej pięknym brązowych włosach nie było nawet śladu. W tamtej chwili miałem przed oczami miałem boską blondynkę o cerze ton ciemniejszej. Tiffany za pewne zaciągnęła ją na plaże po lekcjach, aby o mnie nie myślała. Opalona blond wersja mojej dziewczyny była jeszcze bardziej seksowniejsza, od tej brązowej.

Zdezorientowany nie spuszczając z niej swojego wzroku, zszedłem po schodach i nie zważając na śnieg po kolana, przedzierałem się przez masę śniegu, by jak najszybciej znaleźć się przy niej. Patt również zaczęła to robić, tyle, że szybciej i z większą gracją. Nawet zziębnięta i drżąca z zimna wyglądała cudownie i pociągająco.
Po jakiejś minucie w końcu staliśmy przed sobą na tyle blisko, że mogłem jej dotknąć, a po zrobieniu jeszcze jednego lub dwóch kroków, pocałować, lecz tego nie zrobiłem. Coś w duchu mówiło mi, żebym to ja jej dał wolną rękę i sama zaczęła. Też tak zrobiłem i parzyłem na nią, a ona na mnie. Gdyby nie to, że było minus dwadzieścia stopni i śnieg do kolan, mógłbym tak na nią spoglądać cały czas, ale po kilku sekundach poczułem zimno docierające do mojego ciała.

- Ja… Nie mogłam dłużej wytrzymać bez Ciebie, Liam – jej głos przerwał niezręczną, pełną napięcia ciszę. Był on zachrypnięty i stłumiony przez wiejący między nami mocny wiatr. – Tęskniłam – jej oczy zrobiły się szkliste. Cholera, nie chciałem, żeby płakała.
- Ja również – odparłem, podchodząc do niej jeszcze bliżej. Jak na znak, Patt przytuliła się do mnie mocno, cicho pochlipując. Obwiązałem ją mocno ramionami i już nie chciałem puszczać. Bardzo brakowało mi jej osoby i dotyku. Mimo chłodu, który panował wokół nas, Patt była ciepła. Z uśmiechem dotknąłem jej miękkich i puszystych włosów. – Moja blondi – Patt zachichotała i spojrzała na mnie, dotykając moją twarz bladą dłonią.
- Zarosłeś mi, skarbie – wychrypiała, uśmiechając się delikatnie i sunęło palcami po moim zaroście.
- W zaroście jest mi cieplej – również się uśmiechnąłem i cmoknąłem ją w czubek głowy.
- I wyglądasz dużo przystojniej – stwierdziła, śmiejąc się pod nosem.
- Och, czyli wcześniej nie byłem przystojny? Uraziłaś mnie, kochanie – ponownie się zaśmialiśmy, co nas rozgrzewało i ponownie zamilkliśmy.
- Rozmawiał ze mną Bogdanov… - zaczęła Patt, odrywając się ode mnie. – Mówił mi, że trenujesz, aż za dużo i się o Ciebie martwi. Ja również…
- Ale? – zmarszczyłem brwi, uśmiechając się kwaśno.
- Ale nie jestem tu z jedynego powodu, Liam – po jej twarzy przebiegł cień niepokoju.
- Dlaczego? Coś się stało, kiedy mnie nie było? Ktoś coś Ci zrobił? – dopytywałem ją, a ona już w połowie zdania kręciła głową.
- Nie, to coś zupełnie innego. Poza tym, chyba w kwestii samoobrony poradziłabym sobie bez problemu, bo uczyłam się od mistrza – uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. – Pogadajmy o tym w domu, dobrze? Bo podejrzewam, że kolejne minuty w tym pieprzonym mrozie mnie zabiją.
- Jak ja tęskniłem za Twoim nie wyparzonym językiem – mówię, po czym pochylam się nad nią, a ona z uśmiechem staje na palcach i całuje moje zziębnięte usta, które czekały na nią przez prawie zajebany tydzień. Przyciągnąłem ją do siebie z powrotem i ponowiłem pieszczotę jeszcze mocniej i gwałtowniej. Patt zachichotała i zarzuciła mi ręce na szyję, nie odpuszczając moim wargom nawet na chwilę.
- Kocham Cię, Liam – szepnęła w moje usta, na chwilę przestając je całować i patrzyła głęboko w moje oczy. – Jedną mi bliską osobę już straciłam, nie chcę teraz stracić i Ciebie.
- Nie stracisz, obiecuję Ci to – powiedziałem z przekonaniem. – I głęboko myślałem nad tym i prawdopodobnie będzie to moja ostatnia walka na jakiś czas.
- Rezygnujesz z boksu? -  zdziwiła się.
- Chcę od tego wszystkiego odpocząć. Zbyt wiele rzeczy wydarzyło się w ostatnim czasie, poza tym mam jeszcze studia i… Ciebie, Patt – pogłaskałem ją po twarzy. – Kocham Cię i nie chcę, by coś stawało nam na drodze.
- Ale nie możesz przeze mnie rezygnować z czegoś, na co pracowałeś całe życie. To nie fair.
- Osiągnąłem już wszystko, co chciałem. A ty… jesteś moją największą nagrodą, jaką mogłem zdobyć – rzekłem z uśmiechem, a w jej oczach znów zaświeciły łzy.
- I jak Cię tu nie kochać, Panie Payne? – zaśmiała się uroczo, wtulając w klatkę piersiową. – Tak bardzo Cię kocham, Liam.
- Nie równie mocno, co ja, skarbie – otuliłem ją swoimi ramionami i powoli zaczęliśmy kierować się ku domowi, przed którym stali chłopacy z Bogdanovem i wyglądali na rozbawionych. Wtedy mnie oświeciło… Bogdanov przez cały ranek chodził jakby wziął dużą ilość trawy… chłopacy też... – To oni wszystko zaplanowali, prawda Patt? – spojrzałem na swoją dziewczynę, a ona w odpowiedzi delikatnie się uśmiechnęła.
- Poniekąd – przyznała. – Wczoraj rano do mnie zadzwonili, że zarezerwowali mi lot na siedemnastą do Moskwy. To wiesz, spakowałam najwięcej jak się dało i jestem – po jej tonie wyczułem, że nie mówi mi wszystkiego.
- A jaki jest prawdziwy powód?
- To nie jest rozmowa na teraz, Liam – powiedziała, poważniejąc. Moja ciekawość była nieznośna. Dlaczego Patt aż tak bardzo bała się mi wyznać, dlaczego się tu zjawiła?
Co przede mną ukrywała?

***
- Serio? Blond? Patt, czy ty chcesz, abym Cię w końcu odbił Liamowi? – zapytał Harry Patt, przytulając na powitanie.
- Nie masz z Liamem szans, Hazza – odparła, a wszyscy wybuchli śmiechem. Przyciągnąłem do siebie Patt, muskając jej skroń ustami.
- Moja dziewczyna – szepnąłem jej na ucho, a ona ponownie się zaśmiała.
- Chodźcie coś wypić i porozmawiajmy – oświadczył Bogdanov i wszyscy poszliśmy do salonu. W nim krzątała się już Zoja i stawiała na stole dla każdego z nas po ciepłej kawie. Patt podziękowała jej po rosyjsku i wzięła jeden z kubków do rąk i wzięła kilka łyków. Patt prezentowała się tego dnia wyjątkowo pięknie. Ubrana była obcisłe, czarne rurki, białą, krótszą koszulkę z koronki na cienkie ramiączka i gruby rozpinany sweter i wysokie kozaki na obcasie. To na pewno nie był strój na pogodę w Rosji. – Jak Ci minął lot?
- Nie pamiętam, bo go przespałam – powiedziała Patt, uśmiechając się znad kubka. No tak… sen i Patt chodzili razem w parze, jak mogłem o tym zapomnieć?
- Wzięłaś wszystkie potrzebne rzeczy? – Patt pokiwała głową, patrząc ukradkiem w moją stronę.
- Może powiesz mi o co chodzi, Patt?
- O nic – wzruszyła ramionami, mrużąc oczy. – Mów, jak Ci idzie trening. Mam nadzieję, że się nie przemęczasz, skarbie.
- Patt, nie zmieniaj tematu, wiem, że coś przede mną ukrywasz. Akurat mnie nie nabierzesz – odparłem, stając przed nią, z założonymi rękoma. Spojrzała na mnie lekko speszona, a potem o dziwo na Bogdanova. Zmarszczyłem brwi, zbity z pantałyku. Przeniosłem wzrok na trenera. – Bogdanov?
- Nie wiesz o jednej rzeczy, Liam… - zaczął poważnie, ale Patt wtrąciła mu się w zdanie.
- Wybacz Bogdanov, ale ta sprawa dotyczy mnie i ja mu to powiem – Patt odłożyła kubek z powrotem na stół, opatulając ściśle swetrem i popatrzyła na mnie z niepewnością wypisaną na twarzy. – Liam, owszem, przyjechałam tu głównie dla Ciebie by Cię wspierać, ale jest też coś, o czym dowiedziałam się zaledwie kilka godzin po Twoim wyjeździe, ale decyzję podjęłam dopiero przed wczoraj wieczorem. Otóż… dostałam propozycję.
- Jaką propozycję? – zapytałem, niestety w duchu czując, co zamierza mi powiedzieć.
- Walki – rzekła, uważnie mi się przyglądając.
- Nie… - mruknąłem na tyle cicho, by mnie nie usłyszała. – Z kim? – spytałem głośniej, czując, jak zaczynam się denerwować.
- Z Ludmilą.
- Co? – niedowierzałem.
- Mam walkę dzień po Twojej – szepnęła, zaczesując swoje włosy do tyłu. – Trener Ludmily skontaktował się z Bogdanovem i wspólnie uzgodnili termin walki.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Czemu do mnie nie zadzwoniłaś i nic na ten temat nie powiedziałaś? – pytałem oburzony.
- Nie chciałam zawracać Ci tym głowy, Liam. Masz za kilka dni walkę i podejrzewam, że gdybym Ci powiedziała o moich zamiar, odprawiłbyś mnie z kwitkiem – powiedziała podniesionym głosem.
- Bo tak by było! – krzyknąłem wkurzony. Nie lubiłem się kłócić z Patt, ale jej głupstwo przebiło wszystko! – Mogłaś ze mną porozmawiać! Pewnie znaleźlibyśmy jakieś rozsądne wyjście z tej sytuacji…
- Ale ja chcę tej walki, Liam! – przerwała, przekrzykując mnie. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, po raz kolejny.
- Powtórz, bo chyba do cholery nie dosłyszałem – fuknąłem.
- Zamierzam wziąć udział w tej walce, czy to Ci się podoba, czy nie.
- Ty wiesz, kim jest Ludmila Peterenko?
- Mistrzynią świata – warknęła.
- No właśnie, mistrzynią świata. Jest najlepsza.
- Czyżbyś ty teraz we mnie zwątpił? – spytała, przekrzywiając głowę. – Poniekąd jestem tu też dla Ciebie, bo chcę abyś miał wsparcie podczas walki z Peterenko i uwierzyłam, że masz szansę z nim wygrać. Duke… - wspominając imię brata, lekko się skrzywiła. – Był mocno napalony na tą walkę i robił wszystko zbyt pochopnie. Mam nadzieję, że ty taki nie będziesz i nie zamierzasz kierować się wyłącznie złością do Dimitrija, bo zabił Duke’a. Jeśli ty i ucierpisz… Liam, ja sobie tego nie wybaczę – jej głos pod koniec się delikatnie załamał. – A moja walka z Ludmilą owszem, będzie o wiele trudniejszą od tej z Friday, ale wiesz, że ja nie boję się wyzwań. Mam nadzieję, że mi pomożesz w treningach i będziesz mnie wspierał.
- Jaka jest nagroda w walce? – zapytałem cicho, patrząc na nią łagodniej, niż chwilę temu.
- Mistrzostwo świata.
- To nie za wcześnie, aby sięgać po ten tytuł? – nadal nie byłem pewny.
- Może i tak, ale świat do odważnych należy i jak przegram… To przegram – stwierdziła, wzdychając.
- Jesteś tego pewna? W stu procentach? Nie chcę abyś cierpiała.
- A ja nie chcę, abyś ty cierpiał. Każdy z nas w tym salonie wie, że Dimitrij jest piekielnie mocnym zawodnikiem. Ale ty… jesteś silniejszy – powiedziawszy to, wzięła kubek i poszła na górę, prawdopodobnie do mojego pokoju.


Cholera… moja dziewczyna miała walkę z mistrzynią świata… miałem się czym martwić.


***********************

Przepraszam, że bez obrazka, ale mam na tym blogu mały problem z ich wstawianiem i na razie będzie bez nich :/

Witajcie ponownie! Więc o to taki mały obrót akcji i również nasza Patt stanie na ringu! :D Już za kilka rozdziałów wszystkiego się dowiemy :D

Kochani, nie jest to jeszcze potwierdzone, lecz być może BĘDZIE DRUGA CZĘŚĆ DARK ANGEL :D !!! ale jeszcze nie jestem tego pewna, gdyż mam inny pomysł na bloga :D 



25 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

Mrs.Payne

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Info :D

Kochani, nowy rozdział będzie już jutro i przyszłam tutaj do was z linkiem do mojego drugiego, tak jakby nowszego bloga, na którego serdecznie zapraszam! Mam nadzieję, że się wam spodoba :D
 
 
 
 
 
 


niedziela, 10 sierpnia 2014

20. " Odizolowanie "

~ Liam’s P.O.V ~

- To ma być ta Rosja? – zapytał Harry ze zdumieniem, gdy wysiedliśmy z samolotu i powitał nas ponad dwudziestominusowa temperatura i atak zaspy śnieżnej.
- Co ty myślałeś, debilu? – popatrzyłem na niego spod swojego szalika, który zakrywał mi połowę twarzy. – Że będą tu biegać kangury?
- Myślałem, że będziemy jakoś blisko Australii lub jakiegoś cieplejszego klimatu – jęknął zdegustowany.
- Jakim ty cudem zdałeś z geografii to nie wiem, Styles – pokręciłem głową i poczekałem na resztę ekipy jak się zbierze. Bogdanov zdegustowany patrzył na otoczenie wokół nas.
- Witajcie w Rosji, Panowie – odparł Bogdanov.
Z daleka usłyszałem ryk samochodowego silnika, przedzierającego się przez rosyjski śnieg. Auto ledwo jechało, co mnie jeszcze bardziej denerwowało, bo cholernie marzłem. Najchętniej w tej chwili przyciągnął do siebie Patt i mocno ją przytulił.

Rozumiałem ją, dlaczego nie chciała ze mną lecieć. Rosja dla niej będzie najbardziej znienawidzonym krajem, jaki może istnieć. Peterenko zabił jej brata, a mojego najlepszego przyjaciela. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi, choć wiedziałem, że powinienem być przy niej w tak w trudnym momencie. Kochałem ją i jej szczęście było moim szczęściem. Nie pragnąłem niczego więcej.

***
- Stary, gdzie ty nas kurwa wywiozłeś?! Kurwa, mówiłeś, że jest dużo śniegu, ale to przypomina waloną Antarktydę! – powiedział oburzony Styles na widok naszego „tymczasowego” lokum. Faktycznie, luksus to to nie był, ale ja chciałem tego, by mieć własne miejsce, by myśleć wyłącznie o Peterenko. – Mogłeś od nich zażądać willę z basenem Payne, a ty nie dość, że wywozisz nas na jakieś pieprzone odludzie, to w dodatku nie mam tu zasięgu!
- Chyba tylko ty – burknął Malik, wgapiony w widok za oknem.
- Nie jest tak źle – stwierdziłem, patrząc się na okolicę. Tak, mieszkaliśmy w kompletnym zadupiu, w dodatku pokrytym śniegiem, ale było tu sporo miejsc na ćwiczenia. Samo chodzenie po rosyjskim, twardym śniegu było wyczynem.
- Zgadzam się – poparł mnie Lou. – I mam zasięg, Harry, najwyraźniej masz chujowy telefon i trzeba zainwestować w nowy.
- Och, przestańcie z tymi pieprzonymi telefonami i wysiądźcie w końcu – warknął zirytowany Bogdanov, wychodząc z samochodu. Również to zrobiłem. Nie chcąc być dłużej stać w tym zimnie, szybko zabrałem swoje rzeczy z rosyjskiego wozu, zabrałem klucze od kierowcy, która na szczęście, umiał rosyjski i udałem się do „domu”. Było mi strasznie w nim…pusto. Brakowało mi w nim Patt i w tym tkwił problem. Bez niej to nie było to samo. By trwać, ona musiała tu być.

Ale jej nie było… A ja czułem się obco.

Prędko obejrzałem cały dom, który był w lepszym stanie, niż oczekiwałem, bez trudu znalazłem swoje miejsce do treningu : starą stajnię dla koni, która była przerobiona tak, że była już tylko ogromnym schowkiem na drewno do opału.

Potem już tylko siedziałem w pokoju i rozpakowywałem swoje rzeczy do szafy. Następnie napisałem krótkiego smsa do Patt, że jesteśmy już na miejscu i ją kocham. Nie chciałem z nią rozmawiać, bo błagałbym, żeby przyleciała tutaj. Nie mogłem wytrzymać bez niej nawet dnia. Oprócz tego, że była moją kochaną dziewczyną, była jedyną cząstką Duke’a, która mi została. Nie mogłem jej stracić.

- Liam – na dźwięk swojego imienia odwróciłem się w stronę osoby, która go wymówiła. W drzwiach stał Bogdanov o poważnej minie. – Rozpakowany? – pokiwałem głową. Wiedziałem po co Bogdanov tu przyszedł. Bogdanov głośno westchnął. – Chcesz o tym porozmawiać, Payne?
- Wisi mi to – wzruszyłem ramionami, siadając na starym, wypłowiałym fotelu, a trener nawet nie ruszył się z miejsca.
- Z tego co wiem, temat Patrici nie jest Ci obojętny – odparł bezpłciowo.
- Chcesz dawać mi porady jak utrzymać związek? Nie dzięki, poradzę sobie sam, Bogdanov – mruknąłem, patrząc na swoje kolana.
- Dlaczego jej tu z nami nie ma, Liam?
- Bo nie chciała ze mną przyjeżdżać, jasne? – warknąłem, lekko podenerwowany. – Uznała, że nie dam sobie rady z Peterenko i nie chce widzieć, jak popełniam samobójstwo.
- Na pewno tak nie powiedziała – zaoponował Bogdanov, podchodząc do miejsca, w którym siedziałem i stanął nade mną. Czułem się tak jak kiedyś w dzieciństwie, gdy dostawałem reprymendy od ojca, a miał mnie za co opieprzać. Dałem mu popalić, gdy byłem nastolatkiem. – Znam Cię od lat Liam i nigdy nie widziałem Cię takiego podłamanego.
- Widziałem, jak mój najlepszy przyjaciel ginie na ringu. Jak ja mam się do cholery w tej chwili czuć?! – zapytałem, niemal krzycząc. On mnie słuchał. – Nie potrafię pocieszyć jego siostry, która jest załamana jego śmiercią… Nie mogę jej pomóc! A teraz zostawiłem ją samą w Ameryce... Nie ma mnie przy niej, gdy najbardziej mnie potrzebuje… Widziałem jej minę, gdy odjeżdżaliśmy spod akademiku. Wyglądała tak, jakby już nigdy miała mnie nie zobaczyć.
- Och, Liam… Ty zawsze byłeś moim najtrudniejszym uczniem, bo za dużo myślałeś i się wszystkim przejmowałeś… Rozmawiałem z Patricią kilka minut temu… Chciała do Ciebie zadzwonić, ale powiedziała, że woli z Tobą nie rozmawiać wcale, bo inaczej przyleci tu pierwszym lepszym samolotem.
- To byłoby dla nas obojga najlepsze – stwierdziłem.
- Może i tak, ale teraz powinieneś skupić się wyłącznie na treningach i na nim, Liam.
- Wiem, trenerze.
- Posłuchaj mnie, Liam – Bogdanov kucnął przede mną. – Wiem, że jesteś załamany śmiercią Duke’a… Tak jak każdy z nas. Uczyłem go, niemalże wychowywałem… Tracąc go, zabrał połowę mnie ze sobą, Liam. Wiem co czujesz, co czuje Patricia… Liam, po prostu załatw tego skurwiela i zbij go na kwaśne jabłko. Zrób to co kiedyś robiłeś i będzie po nim. Rozpierdol drania i pokaż mu, że amerykański bok też jest na poziomie.

Oj, zamierzałem to wszystko zrobić i posłać Peterenko do piachu.

***

Trenowałem dzień w dzień. Nie odpuszczałem sobie nawet na moment. Wszystkie rozmawite ćwiczenia, które dawał mi Bogdanov, wykonywałem, mimo, że chwilami bolało potwornie. Pompki, bieganie w zaspie śniegu sięgającym po kolana, rąbanie drewna… To było wyczerpujące. To nie był ten sam profesjonalny trening, co miałem w Denver, lecz jak kto mówił Bogdanov : „nie liczą się przyrządy do ćwiczeń, tylko to, jaką masz chęć trenowania i wolę do walki”. Od tamtej pory trzymałem się tych słów tak mocno, jak modlitwy.

Wiedziałem, że walka z Peterenko nie będzie zwykłą potyczką dwóch głupich nastolatków z gimnazjum. To miała być walka zawodowców. Miało polecieć wiele krwi. Nawet tego chciałem. Chciałem by Peterenko poczuł, że jego miejsce jest w zapchlonej Rosji, a nie w Ameryce.

Robiłem to wszystko dla moich przyjaciół, w szczególności dla Bogdanova i… Patt.

Dziewczyny moich marzeń.

Nie rozmawiałem z nią nawet raz od mojego wyjazdu. Źle się z tym czułem, lecz nie mogłem pokazywać słabości. Musiałem być wytrwały i silny, a po walce zabrać Patt gdziekolwiek i nadrobić nasz stracony czas.

Natomiast któregoś dnia dostałem bardzo niespodziewany telefon od osoby, której najmniej się spodziewałem.

- Jak się masz, Liam? – zapytała mnie Danielle, zmartwionym tonem. Och, teraz się martwiła? Czemu się nie martwiła, gdy byliśmy razem?
- Żyję – odpowiedziałem lakonicznie, wzdychając głośno. Byłem po ciężkim treningu i moim jedynym marzeniem było to, aby się położyć do łóżka i od razu zasnąć. – Po co dzwonisz, Danielle?
- Nie mogę zadzwonić do swojego byłego by normalnie porozmawiać? – wyczułem w jej głosie kpinę.
- Myślałem, że skończyliśmy normalnie rozmawiać w dniu naszego zerwania – odparłem, fukając.
- Liam, do cholery, może nie jesteśmy już razem, ale to nie oznacza, że możemy utrzymywać przyjacielskie stosunki wobec siebie.
- Przyjacielskie stosunki? Jesteś zabawna – prychnąłem.
- Dzwonię, bo oczywiście dowiedziałam się z mediów, że bierzesz udział w jakieś pieprzonej walce, nazywanej Twoim samobójstwem! Wytłumaczysz mi to?
- Nie mam Ci czego tłumaczyć, to nie Twoja sprawa – syknąłem. – Masz coś jeszcze do dodania? Jestem zmęczony i chce mi się spać.
- Tak! – krzyknęła, lecz po chwili obniżyła ton swojego głosu. – Widziałam tą Twoją nową dziewczynę w telewizji…
- Danielle, jeśli będziesz mi prawiła na jej temat wykłady, to od razu przestanę być miły – warknąłem, kładąc się na łóżku.
- Jest piękna, Liam – przyznała, a mnie zamurowało. Czy ja się przesłyszałem i przed chwilą Danielle skomplementowała Patt?
Gdy Patricia to usłyszy chyba wybuchnie śmiechem.
- Co? – powtórzyłem zszokowany.
- Nie dziwię Ci się, że wybrałeś ją, Liamie. Jest naprawdę urodziwa i w Twoim stylu.
- To prawda – zgodziłem się z nią. – Jest piękna.
- Liam, jeśli jesteś z nią szczęśliwy, ja nie mam nic przeciwko temu.
- Nawet nie masz nic do gadania w tej kwestii – powiedziałem.
- No tak… - mruknęła, po czym dodała. – Jeśli ją kochasz, to ja jestem szczęśliwa, że Ci się układa, Liam.
- Tobie też tego życzę – odparłem grzecznie, choć miałem ochotę wybuchnąć na nią, że gada o moim związku. – Muszę kończyć, jestem padnięty, Danielle.
- W porządku… Powodzenia w walce, Liam.
- Nie dzięki – i przerwałem połączenie. Z westchnięciem rzuciłem telefon na szafkę, który idealnie wylądował na mojej koszulce, która również tam leżała i padłem twarzą do poduszki i niemal od razu zasnąłem.

***
Ranek okazał się zimny i ponury : czyli taki, który witał mnie niemal co dzień, odkąd tu przyjechałem. Z niechęcią zwlokłem się z łóżka i poszedłem wziąć szybki prysznic. Zazwyczaj brałem go z Patt, więc gdy byłem sam w kabinie czułem się nieswojo i samotnie.
Przybity, lecz gotowy do treningu zszedłem na dół, by zjeść śniadanie, która przygotowała dla nas nasza tymczasowa gosposia, Zoja. Była stuprocentową Rosjanką, lecz perfekcyjnie umiała angielski. Chłopacy ją uwielbiały, bo zawsze robiła to, co oni chcieli.

Ich leniwe dupy czasami mnie kompletnie dobijały.

- Wychodzę pobiegać – oznajmiłem wszystkim, wstając od stołu, ubrałem golf, który leżał i czekał na mnie w stole w salonie. Potem narzuciłem na siebie kurtkę, nałożyłem czapkę i grube rękawiczki. Ta zdradliwa pogoda w Rosji mogła kompletnie wykończyć i ona to ze mną robiła.
- W porządku, Li, tylko nie za długo, bo za kilka godzin konferencja – przypomniał mi Bogdanov, nie wiedząc dlaczego, głupkowato się uśmiechał.
- Coś ty taki radosny, trenerze? Włosy przestały Ci w końcu wypadać, staruszku? – naigrywałem się z nim.
- Jeszcze jeden taki tekst w moją stronę i zobaczymy komu będzie wypadać więcej włosów – zagroził z na powrót z poważną miną.
- Oho, już się boję – uśmiechnąłem się drwiąco.
- Dobra, idź biegać i zniknij mi z oczy chłopie – zaśmiałem się krótko i też tak zrobiłem. Na powitanie poczułem strasznie zimny wiatr na swojej twarzy…

I coś, czego w ogóle się nie spodziewałem.

Daleko przede mną, w tej białej otchłani śniegu majaczyła się postać drobnej brunetki, drżącej z zimna i stojącej przy samochodzie, którym przyjechałem do tego lokum z lotniska kilka dni temu.

Tam stała Patricia.





*********************

Witam was z powrotem moi kochani! Ten rozdział mogę nazwać takim "przejściowym", bo tak dopiero za rozdział lub dwa będzie działa się taka prawdziwa akcja :D No i bardzo już byłam zdesperowana, aby tutaj coś dodać dla was :D 

No i jeszcze raz przepraszam was za moją bardzo długą nieobecność xd Nawet gdybym chciała coś wstawić, nie miałam kiedy, bo są wakacje tak naprawdę xD i nie było mnie w domu przez prawie cały czas :D Przepraszam so much! :*


24 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

Mrs.Payne

wtorek, 5 sierpnia 2014

Im Back! :D

Kochani, jestem z wami tutaj z powrotem! Przepraszam was za moją dłuuuuugą nieobecność, ale sprawy złożyły się tak, że nie miałam czasu na napisanie rozdziału na tutaj, choć miałam wenę, ale zwaliła się na mnie szkoła, oceny, załatwianie spraw, kolonia, z której wróciłam dopiero kilka dni temu plus nowy blog. To po prostu wszystko mnie przytłoczyło, ale już to opanowałam i wracam! Postaram się, aby do końca tygodnia na 100 % był nowy rozdział :D <3 Kocham was <3


Mrs.Payne 

Bonus :D


Nowy blog o Tomlinsonie, na który serdeczniee zapraszam! :D Będziecie mieli co czytać po zakończeniu tego opowiadania :D

Lov ya <3

sobota, 21 czerwca 2014

19. " Nieodpowiednie decyzje "

~ Liam’s P.O.V ~

Stałem oniemiały w szpitalu, pocieszając moją zapłakaną ukochaną, po tym jak usłyszeliśmy chyba najgorsze słowa lekarza w swoim życiu.

Duke nie żył… Mój najlepszy przyjaciel nie żył… On uczył mnie boku razem z Bogdanovem, pomógł zerwać z walkami ulicznymi i krzywdzeniem ludzi bez powodu… A teraz on po prostu nie żył. Przez Peterenko. Przez tego rosyjskiego skurwiela…

- On żyje… On żyje, zobaczysz, Liam. On zaraz tu do nas przyjdzie i nic mu nie będzie – szeptała do mnie Patt, łkając i kurczowo trzymając się mojej koszulki, gdy siedziała na moich kolanach w szpitalnym holu. Chłopacy nic nie mówili, byli tak samo zszokowani jak ja. Nie na co dzień widzi się jak Rosyjski ćwok zabija Twojego przyjaciela na deskach ringu bokserskiego. Byłem wkurwiony, ale jednocześnie nie chciałem pokazywać swojego zdenerwowania przy Patt, gdyż i tak już dużo przeżyła.
- Nie płacz, skarbie… Cii… On by tego nie chciał – mruknąłem do jej ucha, głaszcząc jej włosy.
- Boże… On nie żyje… Nie żyje, Liam! – krzyknęła cicho, szarpiąc koszulkę, którą miałem na sobie. – Odwołaj jutrzejszą moją walkę, nie chcę z nią walczyć… Nie mogę, Liam.
- Wszystko załatwię, spokojnie – zapewniłem nią, wiedząc, że mnie o to poprosi. Też nie byłbym w stanie walczyć z żoną zabójcy.
- Nie mogę na nią patrzeć… Ona przypomina mi jego…
- Patricia? – usłyszałem z daleka damski, wysoki głos. Podniosłem głowę i ujrzałem przed sobą niską brunetkę po czterdziestce, całą zapłakaną i cholernie podobną do Patt. Za kobietą stał mężczyzna, wysoki, postawny i dość umięśniony.

Rodzice Patt.

Patricia z lekkim opóźnieniem podniosła głowę i zachłystując się powietrzem, oderwała się ode mnie i pobiegła w stronę matki, rzucając się w jej ramiona. Matka mocno ją uściskała, a ojciec patrzył na nie smutno.

Wstałem powoli z krzesła i podszedłem do ojca Patt.
- Panie Cooper… - mężczyzna spojrzał na mnie, gdy się odezwałem. Jego oczy błyszczały ogromnym smutkiem i cierpieniem. – Niech Pan przyjmie moje najszczersze kondolencje… Duke był moim najlepszym przyjacielem…
- Dziękujemy – uśmiechnął się ponuro i uścisnął ze mną dłoń. – I mówiłem Ci wiele razy Liam, żebyś mówił do mnie po imieniu.
- Dobrze Dave – odwzajemniłem uśmiech i przeniosłem wzrok na matkę Patt, która mi się przypatrywała razem z moją dziewczyną. – Pani Cooper…
- Anna – wychrypiała, pociągając nosem. – Dziękuję Ci, Liam, ze jesteś  w tej chwili z nami i z Patt.
- Nie opuściłbym jej w takiej chwili – odparłem z przekonaniem i przyciągnąłem ją do siebie, całując w czoło.

Nie mogłem pozwolić na to, aby Dimitrij chodził po Denver i był zadowolony ze swojej nic wartej wygranej…Musiałem coś zrobić, lecz jeszcze nie wiedziałem co…

***
To był mój najbardziej zjebany tydzień w życiu.
Nigdy nie było mi tak… smutno. W moim pokoju akademickim było zbyt cicho i nudno, bo już z nikim nie mogłem pograć na PlayStation ani pożartować.

Bo jego już nie było.

Jego nieobecność można było mocno wyczuć. Zawsze było go pełno, w jego towarzystwie nigdy nie było spokojnie… Teraz wszystko wyglądało inaczej.

Na pogrzebie Duke’a zebrała się prawie cała szkoła, kadra i rodziny osób, z którymi najbardziej się przyjaźnił. Ja stałem z Patt bardziej z tyłu, by moja księżniczka czuła się komfortowo. Dopiero po tym, jak jego trumna znalazła się w ziemi, podeszła i rzuciła na wieko jego mistrzowski pas, zalewając się łzami.

Nie mogłem patrzeć na to, jak Patricia cierpi… To był dla mnie widok, którego znieść już nie mogłem. Czasami już brakowało mi słów pocieszenia i tylko tuliłem ją do siebie. Jakim ja chłopakiem byłem, że nie mogłem wesprzeć emocjonalnie własnej dziewczyny?

Byłem chujowy.

***
Minęły dwa tygodnie od śmierci Duke’a. Od tamtej pory media nie dawały mi i Patt spokoju. Oskarżali Patt o zwykłe tchórzostwo z powodu odwołanej walki, a mnie o to, że bałem się zrewanżować za walkę Duke’a z Dimitrijem. Reporterzy czekali tylko na to, abym zrobił pierwszy krok.

I nawet już miałem na to pomysł. Niezbyt dobry, ale jednak pomysł.

- Że co?! Nie, nie zgadzam się! – krzyknęła Patt, wymachując rękoma by podkreślić swoje wzburzenie. – Nie!
- Patt, spokojnie… - powiedziałam, kładąc dłonie na jej ramionach, lecz je strzepnęła.
- Nie zgadzam się! Nie będziesz walczył z tym chujem! – pisnęła, chwytając się za włosy.
- Patt, kochanie, zrozum mnie! – również podniosłem głos. – Nie mogę patrzeć na to, jak nas upokarzają w mediach…
- Już wolę to, niż patrzeć jak moja druga najważniejsza osoba ginie z rąk Rosyjskiego skurwiela! – wrzasnęła, przekrzykując mnie.
- Kto powiedział, że przegram? Wiemy co on potrafi, Patt. Możemy go przechytrzyć…
- Nie obchodzi mnie to! Według prasy popełnisz samobójstwo!
- Wierzysz prasie, a nie własnemu chłopakowi? Gratuluję – prychnąłem zirytowany.
- To ty mnie zrozum, że się o Ciebie boję, głupku! Nie chcę Cię stracić! Wystarczy, że jego  już nie ma! To co robisz nie przywróci mu życia! Ty z nim nie wygrasz!
Czy prawdomówność mojej dziewczyny mnie dobiła? Tak.
- Och, ta szczera do bólu Patricia – westchnąłem przeciągle, przeczesując włosy palcami. Patricia przymknęła się, mając łzy w oczach. – Nie robię tego dla Duke’a, robię to dla nas, abyśmy mieli święty spokój od nich i mogli normalnie chodzić do szkoły bez reporterów na ogonie.
- Liam…
- Nie, Patricia. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, gdy będę już w Rosji, bo tam właśnie jutro wyjeżdżam na konferencje. Mam nadzieję, że będziesz mi towarzyszyć – lecz nie usłyszałem odpowiedzi. Spuściłem głowę, przygryzając dolną wargę. – No cóż… - nie mogąc powiedzieć nic więcej, zabrałem kurtkę i wyszedłem z pokoju, kierując się w nieznanym kierunku, by… ochłonąć. Potrzebowałem czasu, aby wszystko dokładnie przemyśleć.

Lecz nie mogłem jej tak samej zostawić… Samotność dla niej w takim momencie była nie na miejscu. Nie wiedziałem, jak bardzo Patt była przygnębiona po śmierci Duke’a, ale jednocześnie nie chciałem by widziała, jak byłem na nią zły i wyładowuje swoje zdenerwowanie na nią. Zależało mi na niej… Ale nie wiedziałem, jak mam jej pomóc. Od momentu, w którym zginął Duke, nie chciała ze mną na ten temat rozmawiać. Najmniejsza wzmianka o Dragonie wywoływała na jej twarzy grymas cierpienia. Duke i Patt byli najbardziej zżytym rodzeństwem, jakie kiedykolwiek widziałem… Rozdzielenie ich kosztowało Patricie bardzo wiele.
- Liam! Stój, proszę! – jej głos zatrzymał mnie przed wyjściem z akademika. Odwróciłem się twarzą do Patricia, która stała zapłakana na schodach. Nawet gdy było ciemno ( a propos, była druga w nocy ), była tak samo piękna, jak w dzień. – Nie idź, proszę. Zostań ze mną i pomóż mi zapomnieć – szepnęła w moją stronę, wystawiając rękę. Bez zastanowienia ująłem ją, po czym przyciągnąłem Patt do siebie i mocno pocałowałem, nawet wręcz desperacko. Walczyliśmy o dominację i pragnęliśmy siebie nawzajem. Wziąłem Patricie na ręce i szybko zaniosłem do pokoju Patt, gdyż swojego miałem już naprawdę dość, a Tiffany nie było na noc w akademiku i oboje położyliśmy się na dywanie między stolikiem, a kanapą. Bez żadnych rozwinięć rozebraliśmy się, bez przerwy całując, po czym rozszerzając jej nogi, wszedłem w nią do końca, czując pierwszy raz od wielu dni ulgę. Od śmierci Duke’a nasze życie seksualne bardzo na tym zabolało i mało kiedy dochodziło między nami do jakiegokolwiek zbliżenia, nawet do zwykłego pocałunku w policzek. Więc, dla nas obojga ten seks był coś w rodzaju przerwania celibatu przez księdza.

Kochaliśmy się bardzo długo. Robiliśmy to powoli, dokładnie, nie spiesząc się nigdzie. Przez cały czas trzymałem ją uparcie blisko siebie i całowałem jej malinowe usta i próbowałem spełnić jej prośbę i pomóc, by choć na chwilę zapomniała o wszystkim, co do tej pory się zdarzyło.

- Dziękuję Ci – mruknęła, gdy po jakimś czasie osiągnęliśmy wspólny szczyt.
- Nie ma za co. Dla Ciebie wszystko, księżniczko – musnąłem ustami jej czoło.
- Brakowało mi tego – wyznała.
- Mi też – zgodziłem się z nią. – Brakowało mi szczególnie tego Twojego wyrazu twarzy, gdy dochodzisz, bo wtedy jesteś najpiękniejsza.
- Słodzisz, Payne – zaśmialiśmy się, po czym z niej wyszedłem, zabrałem kocyk z kanapy i okryłem nas nim ściśle. – Potrzebowałam tego. Czuję się już trochę… lepiej.
- Ja też – odparłem cicho, głaszcząc jej policzek dłonią.
- Liam?
- Hm…? – spojrzałem na nią.
- Obiecaj mi jedno, dobrze?
- Zawsze – przyrzekłem jej.
- Gdy już będziesz z nim walczył… Proszę Cię, zajeb go na śmierć, tak jak on to zrobił Duke’owi – rzekła pewnie, biorąc moją rękę i wplątała w nią swoje palce. – Zrób to dla mnie.
- Nie musiałaś o to prosić, skarbie. Wiem co mam robić – uśmiechnąłem się groźnie i skradłem jej kolejnego, długiego całusa, zakańczający nasz monolog.

***

- Na pewno nie chcesz lecieć ze mną? – zapytałem po raz setny Patt, gdy już wszystkie moje walizki były wpakowane do prywatnego auta wynajętego przez Bogdanova.
- Nie, to nie jest jeszcze czas abym stanęła z nim twarzą w twarz, Liam – stwierdziła, opatulając się swoim swetrem, gdyż było z kilka stopni na minusie.
- Rozumiem – pokiwałem głową, przyciągając ją do siebie. – Będę codziennie dzwonił, obiecuję – szepnąłem, całując jej czubek nosa. Ta scena wyglądała całkiem ckliwie, ale tacy byliśmy. Oboje się pod względem zmieniliśmy. Wydaje mi się, że byliśmy bardziej dojrzali.
Jeśli to można nazwać bitwy na jedzenie i wzajemne podtapianie się na basenie.
- Kocham Cię, Liam – mruknęła w moje usta, które potem pocałowała.
- Nie tak bardzo, jak ja Ciebie – uśmiechnąłem się lekko. – Kibicuj mi.
- Będę najgłośniejsza ze wszystkich – parsknęła śmiechem.
- Payne, musimy już jechać! – usłyszałem zniecierpliwiony głos Bogdanova dobiegający z auta.
- Idź już, bo spóźnisz się na samolot – powiedziała Patt, odrywając się ode mnie z niechęcią.
- Na pewno nie chcesz…
- Nie, Liam – pokręciła głową.
- Kocham Cię i wrócę do Ciebie – obiecałem jej, posyłając ciepły uśmiech.
- Wiem to – odwzajemniła uśmiech i zadrżała z zimna. Oddaliłem się od niej i wsiadłem do auta. Przez cały czas obserwowałem Patt, a ona mnie. Nieśmiało mi pomachała i jak tylko auto ruszyło, zniknęła w akademiku.

Od razu nabrałem obaw, lecz nastawiony byłem do wszystkiego bojowo.
I zamierzałem wygrać, nawet o przegranej nie myślałem.


Nie mogłem. Musiałem to wygrać. Innej możliwości nie było.





******************************

Więc oto nowy rozdział, moi drodzy czytelnicy! Spodziewaliście się tego?! :D XD Trzymam więc was tak w ciągłym napięciu :D <3


I kochani, komentujcie ! Wiem, że to nie jest Angry, ale proszę was wiecie jak ja dawno nie widziałam tylu komentarz od was? :D Chciałabym tak jeszcze raz :D 


23 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

Mrs.Payne

sobota, 14 czerwca 2014

18. " Cierpienie "

Nadszedł w końcu i ten dzień, którego najbardziej się obawiałam.

Walka Duke’a z Dimitrijem Peterenko… Z minuty na minutę moja wiara co do jego wygranej uciekała tak jak piasek z dłoni przez palce. Namowy Duke’a na to, aby przełożył walkę na późniejszy termin skończyły się fiaskiem, czyli tak jak zawsze zresztą. Duke był cholernie uparty i nikt nie potrafił przemówić mu do rozumu.

- Duke, wstawaj… Już szósta – poklepałam swojego brata po nagich plecach, gdy ubrawszy się w póki co normalne ciuchy, bez makijażu zeszłam piętro niżej i poszłam do mieszkania mojego brata, by obudzić Liam’a i go samego. Tego drugiego obudzić było zadaniem na miarę wspięcia się na Mount Everest. Owszem, nie lubiłam go budzić wcześnie rano, bo tego nie lubił, ale kto marzył o pobudce o godzinie szóstej nad ranem?
- Hm… Już wstaję – odparł sennie, leniwie przekręcając się twarzą do mnie. Niemal od razu się uśmiechnął. – Wow, rzadko widzę Cię bez makijażu, to święto.
- Dziwne, że w ogóle zwróciłeś na to uwagę.
- Nie codziennie mam zaszczyt widzieć naturalną twarz mojej siostry – rzekł, siadając i głośno ziewnął. – Zostawisz mnie samego? Potrzebuję chwili dla siebie.
- W porządku. Tylko spróbuj się z tym streścić w pół godziny. Bo o ósmej wyjeżdżamy.
- Okay – uśmiechnął się lekko i gestem dłoni udawał, że wy wygania mnie z pokoju.
- No dobra, dobra! Już wychodzę, chamie jeden! – zaśmiałam się głośno i opuściłam pomieszczenie, kierując się do drugiego obok. Drzwi do pokoju Liam’a były lekko uchylone, a chłopak leżał na łóżku i gapił się w sufit. Moje serce podskoczyło mi do piersi, gdy zobaczyłam, iż był w samych bokserkach, a jego tors był mocno uwydatniony. Przygryzłam dolną wargę i przekroczyłam próg, na co niemal od razu Liam spojrzał w moją stronę z szelmowskim uśmiechem.
- Cześć piękna – odparł uwodzicielsko, klepiąc miejsce obok siebie. Z lekkim uśmieszkiem weszłam na łóżko i usiadłam na jego tułowiu. – Powinnaś częściej chodzić bez makijażu, wiesz?
- Co wy tak dzisiaj wsiedliście na ten makijaż, co? – parsknęłam śmiechem. – Nerwica natręctw?
- Nie, po prostu moja dziewczyna wygląda perfekcyjnie, gdy jest naturalną pięknością.
- No cóż… Napatrz się, bo już nigdy mnie takiej nie zobaczysz.
- Czyżby? – podniósł się odrobinę i przyciągnął do siebie raptownie. – Wiedz, że dla mnie jesteś idealna i makijaż nie jest Ci potrzebny.
- Wow. Te przemowy są po to, aby odwrócić moją uwagę od dzisiejszej walki Duke’a, prawda?
- Tak szybko zauważyłaś? – Liam uśmiechnął się krzywo.
- Niestety – odwzajemniłam uśmiech i cmoknęłam go lekko w usta. – Ale to miłe, że przynajmniej w jakiś sposób na chwilę mogę przestać o tym myśleć.
- Denerwujesz się?
- Odrobinę. Moja walka jest dopiero jutro, ale wiesz… Boję się o to, że Dimitrij zrobi krzywdę Duke’owi,  a wtedy nie zniosę tego, że mój brat albo stanie się kaleką, albo…
- Przestań – Liam uciszył mnie kolejnym pocałunkiem i oderwawszy się od moich ust, przeniósł je na ucho i zaczął szeptać. – Duke wie co robi, skarbie. Gdyby miał obawy przed walką z nim, na pewno nie zgodziłby się na nią od tak. Duke ma szansę i oboje to wiemy. Musisz uwierzyć, że mu się uda.
- Ależ wierzę, ale Dimitrij… On jest potężny i ja już mogę sobie wyobrazić, co on tymi bicepsami potrafi…
- Duke poradzi sobie – przerwał mi Liam. – W przeciwieństwie do Dimitrija, Duke kocha to co robi. Wkłada w to całe swoje serce, siłę. Przez to Dragon jest co raz lepszy i lepszy, bo zdobywa z dnia na dzień co raz większe doświadczenie.
- Od kiedy ty tak mądrze zacząłeś mówić, co? Brzmisz jak nie ty – uśmiechnęłam się zadziornie.
- Są jednak plusy naszych namiętnie mądrych korepetycji – mruknął, całując mnie tym razem gorąco i bez zapamiętania. Przez intensywność tego pocałunku, jęknęłam głośno w jego nabrzmiałe usta, na co Liam drgnął i wykorzystał moment, gdy miałam lekko otwarte usta i wtargnął w nie swoim językiem, dotykając czubkiem mojego i uprawiając z nim dziki taniec. – Jak ja Cię kocham dziewczyno…
- Yhym… - westchnęłam głęboko, czując jak na twarzy robi mi się strasznie gorąco. Gdy Liam chciał pójść krok dalej, a bardzo tego pragnęłam, powstrzymałam go. – Liam, nie teraz… O ósmej wyjeżdżamy, a ja nie jestem jeszcze spakowana, ani ogarnięta…
- Ale ja jestem i mogę pójść do Ciebie Ci pomóc… Przy okazji weźmiemy wspólny prysznic, przyda nam się trochę brzydkich rzeczy…
- Tak, zgadzam się – przygryzłam jego dolną wargę. – Idziemy?
- Czekałem, aż to powiesz.

***

Tak… Uwielbiałam takie poranki. Przynajmniej kochanie się z Liamem odciągało mnie od stresu i zmartwień. Nie musiałam się niczym przejmować…

A jak byliśmy co raz bliżej Los Angeles, moje nerwy rosły w potęgę… Nie chciałam aby ten dzień, trzydziesty pierwszy grudnia był nieszczęśliwy dla Duke’a i następny dla mnie, gdyż walczenie z żoną Dimitrija musiałoby być równie ciężkie, co starcie Duke’a i Peterenko.

Już tak bardzo nie stresowałam się tak jak w święta, gdy poznawałam rodziców Liam’a… Ale okazali się być naprawdę miłymi ludźmi, a siostry Liam’a były najlepszym rodzeństwem jakie widziałam… No może oprócz mnie i Duke’a, bo byliśmy w cholerę zżyci.

- Duke… Porozmawiamy? – zapytałam, wchodząc do pomieszczenia, w którym przygotowywał się do walki. Był w nim sam, na szczęście. Nie lubiłam być ckliwa przy innych, tylko przy Duke’u, Liamie i rodzicach, i czasami przy Tiffany, ale to też było niezmiernie rzadko.
- Jeszcze się pytasz? – Duke uśmiechnął się głupkowato.
- Przecież wiesz na jaki temat chcę…
- Wiem, Patt. Wiedz, że to niczego nie zmieni. To jest tylko walka pokazowa, zrozum! Nic mi się nie stanie – powiedział spokojnym tonem.
- Nie wiadomo, jak Dimitrij odbierze tą walkę pokazową. Przecież wiesz, że w Rosji nie znają umiaru, oglądaliśmy jego jedną walkę…
- On jest ciotą, Patt i taka jest prawda.
- To ty tak uważasz, ale to ja codziennie muszę czytać w gazetach, że sam pchniesz się w samobójstwo! – krzyknęłam, nie wytrzymując. Duke podszedł do mnie i przytulił mocno, głaszcząc uspokajająco po plecach.
- Cii… Poradzę sobie, Patt… Wierzę w to – odparł cicho, po czym dodał. – I proszę Cię… Nie przerywaj walki…
- Co? – spojrzałam na niego zaskoczona, lecz wciąż tkwiłam w jego ramionach.
- Nie przerywaj walki, tylko o to Cię proszę.
- Nawet jak będziesz ledwo przytomny? – zapytałam go ze ściśniętym gardłem.
- Nie dojdzie do tego, Patricia. Zobaczysz.
Jakoś nie chciałam tego widzieć, bo jego słowa mnie nie przekonały.

***
- Witam Państwa w ostatni dzień roku... - Takie były pierwsze słowa, gdy stanęliśmy na ringu. W miejscach przy widowni dostrzegłam chłopaków i Tiffany. Wokół siebie słyszałam krzyki podekscytowania ludzi, gwizdy i głośne migawki fleszy apartów, które uwieczniały to pamiętne wydarzenie. Spojrzałam się zmartwiona na Liam'a, który stał obok mnie. Payne posłał mi ciepły uśmiech i wziął za rękę. - To właśnie dzisiaj obejrzymy długo oczekiwaną walkę między Duke'm Dragon'em Cooper'em, a Dimitrijem Peterenko. Wszyscy widzimy, że bokserzy są do siebie wściekle nastawieni, co z pewnością dla jednego z nich ma to się zakończyć klęską. Przedstawmy nasze dzisiejsze gwiazdy wieczoru... W prawym narożniku znajduje się reprezentant Denver, dziewiętnastoletni mistrz Europy w wadze ciężkiej. Amerykańska krew, podopieczny rosyjskich trenerów... Panie i Panowie, Dragon Cooper! - Duke wyszedł na środek ringu i przywitał się z widownią. Nigdy nie był tak pewny siebie, jak w tamtej chwili. Publiczność go takiego uwielbiała, ja z resztą też. - Wraz z nim są tu obecna jego siostra, również uprawiająca zawodowo boks i mistrzyni stanu Colorado, piękna i wysportowana Patricia Cooper!
- Pozwolisz braciszku? - zapytałam Duke'a z szelmowskim uśmiechem.
- Ależ naturalnie - Zaśmiał się i zapraszająco wskazał na centrum ringu. Dumnie wyszłam na widok reporterów i zasalutowałam do wszystkich zgromadzonych. Zignorowałam buczenia z rosyjskiej strony widowni, bo wiedziałam, że nie znoszą mnie po ostatniej konferencji prasowej. Mogli mnie oni cmoknąć w gdzieś.
- Jest z nami też mistrz Stanów Zjednoczonych w wadze ciężkiej, dobrze nam znany Liam Payne! - Liam nie ruszając się z miejsca, pomachał kamerom i tłumowi.
- Mnie tak fajnie nie zapowiedzieli, jak Ciebie - szepnął mi na ucho Liam. - Czuję się tym faktem urażony - dodał po chwili.
- On korzysta z naszych fiszek, Liam. Ten dupek nigdy by tego o nas nie powiedział - odparłam, na co Payne cicho się zaśmiał.
- I w lewym narożniku przygotowuje się do walki dwudziestojednoletni rosjanin, który wzbudził duże sensacje w bokserskim otoczeniu. Ważący sto dwanaście kilogramów mistrz prosto z związku radzieckiego, rosyjski byk, Dimitrij Peterenko! - Amerykańska część publiczności wygwizdała go w niebo głosy, tylko Rosjanie krzyczeli głośno jego imię, skandując.
- Niezbyt miłe powitanie - mruknęłam do Duke'a, pomagając zdjąć mu szlafrok.
- To w końcu rosyjski skurwiel, tak? - Uśmiechnęłam się.
 - Wszystkie zasady omówi naszym zawodnikom Omar O'Brian - powiedział komentator, a na ringu pojawił się Omar, którego znałam już z poprzednich walk, na których się pojawiałam. Ja z Liam'em i Dukiem podeszliśmy do niego, a z przeciwnej strony Dimitrij ze swoją zdzirowatą żoną. Duke i Dimitrij stanęli twarzą w twarz co było abdsurdalnym stwierdzeniem, bo Rosjanin był od mojego brata o głowę wyższy.
- Pamiętajcie Panowie, że to jest tylko walka pokazowa. Nie zadajemy żadnych ciosów poniżej pasa, w razie powalenia na matę czekamy, aż zawodnik się podniesie i wznowię walkę. Rozumiecie? - Żaden z nich nie pokazał reakcji. Ich miny były ze stali, nie okazywały ani grama uczuć. Patrzyli na siebie z chęcią zabicia się nawzajem. - Dobra, stuknijcie się rękawicami i idźcie do swoich narożników.
- Przegrasz - warknął Dimitrij walnął w rękawice Duke'a tak mocno, że aż wzdrygło moim bratem. Popatrzyłam lekko speszona na Liam'a, który mroził spojrzeniem Dimitrija. Położyłam rękę na ramieniu Duke'a i poszliśmy w stronę swojego ringu.
- Jesteś gotowy? - zapytał Liam mojego brata, który skinął na tak, po czym założył ochraniacz na zęby i uderzył kilka razy powietrze. - Powodzenia - odparłam, całując go w policzek. Duke uśmiechnął się lekko i puścił mi oczko. Zeszłam z Liam'em z ringu i uważnie zaczęłam obserwować walkę.

Po hali rozniósł się gong.

Dimitrij i Duke ruszyli ku sobie powoli, w takim samym tempie, osłaniając twarz rękawicami.
- Nasi przeciwnicy ruszyli. Widać w ich oczach złość i zwycięstwo... - Głos komentatora rozniósł się po hali, lecz niezbyt go słuchałam. Duke wymierzył pierwszy, skuteczny prosty w jego twarz. Rosjanin nawet nie drgnął, tylko dalej przyjmował na siebie mordercze ciosy Duke'a. Był jak skała. Nie było na nim nawet jednego draśnięcia.
- W brzuch, Dragon! W korpus! - Liam próbował przekrzyczeć ludzi i chyba mu się udało, bo Duke zaczął okładać po brzuchu. Dimitrij się tylko uśmiechnął i wtedy zaczęło się, o czym najczęściej śniłam.
Rosjanin zaatakował Duke'a serią mega mocnych prostych, rzucając moim bratem po ringu.
 - Uciekaj! - wrzasnęłam przestraszona, waląc w matę. Duke nieuchronnie próbował uderzyć Dimitrija, ale ten drugi miał szeroki zakres ciosów i jakby doskonale wiedział, co Duke wykona. - Uciekaj! - Ale znów nie zareagował. Dimitrij miażdżył Duke'a morderczymi ciosami, a ja miałam łzy w oczach. - Przerwijcie to! Przerwijcie walkę! - Jak na moje życzenie zadzwonił gong i sędzia z trudem odciągnął Dimitrija od mojego brata. Razem z Liam'em wskoczyłam na ring i chwyciliśmy Duke'a w ramiona. - Oszalałeś?! - krzyknęłam prosto do Dimitrija po rosyjsku. Był najwyraźniej zaskoczony tym, że znałam jego ojczysty język. - To miała być walka pokazowa, a nie krwawa łaźnia!
- Wiedziałaś, co się z nim stanie. Było go powstrzymać - Zaśmiał się groźnie Dimitrij i odszedł w stronę swojego naronika. Liam posadził Duke'a na krzesełku w kącie ringu i oczyszcił jego twarz z krwi, która sączyła się z jego łuku brwiowego.
- Duke, zakończmy to. To koniec - rzekłam, stając przed nim. - Nie pozwolę na to dalej.
 - Nie, nie przerywaj walki - powiedział z trudem, wypluwając krew z ust do kubła nastawionego przez Liam'a.
- Duke, on Cię zabije. Przerwę to i będzie po wszystkim.
- Nie, Patricia. Obiecałaś mi, że nie zakończysz walki. Dotrzymaj słowa - Duke spojrzał na mnie z nadzieją w oczach. Nie odpowiedziałam mu, bo rozległ się gong. Duke wstał i wyszedł na ring, gdzie znów tańczył dookoła Dimitrija, trzymając wysoko gardę, zasłaniając swoją opuchniętą i zakrwawioną twarz.
- Nasz mistrz porządnie oberwał, ledwo trzyma się na nogach... - kontynuował komentator. To była prawda, Duke ledwo trzymał się na nogach, a ten debil nadal walczył! Ewidentnie coś mu dolegało, po nie trafiał w Dimitrija, a obok w powietrze. Wiedziałam, że to był początek katastrofy…

I nie myliłam się.

Dimitrij przez dobrą minutę droczył się z Dukiem, szybko unikając jego krótkich ciosów, a potem zaczęło się najgorsze.
Pięści Dimitrija nie omijały ani jednego milimetra ciała mojego brata i biły go na kwaśne jabłko. Duke nie mógł unieść swoich rąk, tak był wyczerpany.
- Przerwijcie to! – wrzasnęłam, czując jak łzy ściekają mi po policzkach. – On go zabije!
Moje prośby nie zostały wysłuchane. Nawet przez sędzię zostałam zignorowana.
- Przerwijcie… - ale było już za późno. Dimitrij wymierzył ostatni cios w głowę mojego brata, nokautując go tym samym i Duke padł na ziemię. Co gorsza…

On się nie ruszał.

- Nie! – krzyknęłam, wbiegając na ring i wzięłam Duke’a na swoje ramiona. Duke był cholernie blady i zakrwawiony. -  Duke, proszę Cię… Nie opuszczaj mnie… Otwórz oczy… - wokół mnie panował kompletny chaos. Nikt nie wiedział co się stało, ja zostałam otoczona paparazzich, trzymając swojego brata na rękach.
- Duke, stary, obudź się! – znikąd pojawił się koło mnie Liam i próbował ocucić swojego przyjaciela. Na marne. – Boże, zawołajcie lekarza!
- Walkę zwyciężył Dimitrij Peterenko… - głos komentatora z trudem przedzierał się przez gwar tłumu w hali.
- Wezwijcie lekarza, do cholery! On nie oddycha! – huknął Liam, a ja zalewałam się łzami, głaszcząc twarz Duke’a.

***

Już trzecią godzinę siedzieliśmy w Cedars – Sinai Medical Center, nie wiedząc co się dzieje z Dukiem. Mój brat przechodził ciężką operację złożenia kości na swoje miejsce i zatamowania krwotoku wewnętrznego. To wszystko było efektem walki z Dimitrijem.
Przez ten czas ani razu do nikogo się nie odezwałam, gdyż to było dla mnie za wiele jak na jeden dzień. Marzyłam tylko o tym, aby Duke cało i zdrowo wyszedł z tego starcia… Tylko tego chciałam. Liam z chłopakami ciągle przy mnie byli, lecz nie próbowali pocieszać. Wiedzieli, że tego nie lubiłam.
- Panna Cooper? – z sali operacyjnej wyszedł lekarz w niebieskim kaftanie.
- Tak? – poderwałam się z krzesła i ruszyłam w jego stronę. – Co się dzieje z moim bratem, doktorze?
- Panno Cooper… - lekarz westchnął. – Twój brat miał bardzo wiele obrażeń, które były bardzo rozległe… W dodatku miał bardzo mocne krwawienie wewnętrzne…
- Co Pan próbuje mi przez to powiedzieć? – zapytałam drżącym głosem widząc, że obraz przede mną się powoli zamazuje, ale dostrzegałam w oczach lekarza współczucie.
- Przykro mi, ale Duke zmarł podczas operacji. Jego serce przestało bić, reanimowaliśmy go ponad godzinę. Niestety… - ale te słowa już mnie nie obchodziły, bo wybuchłam głośnym płaczem, tracąc równowagę i upadając na ziemię.

Mój kochany brat nie żył… On nie żył!

Nie, nie, nie… Nie!







*******************************

Więc... To tak się tu dzieje :( Ja osobiście wczoraj kończąc ten rozdział, poryczałam się jak małe dziecko :D XD Ale tak na serio? Jakie macie odczucia po tym rozdziale? 

Spodziewaliście się tego?





21 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy Rozdział! :* <3

Komentujcie <3

Mrs.Payne