Translate

wtorek, 19 sierpnia 2014

21. Tęsknota

~ Liam’s P.O.V ~

Nie wierzyłem własnym oczom. Myślałem, że z tęsknoty za Patt mam przewidzenia, ale ona naprawdę tam stała. Cała zarumieniona od zimna, przytulała do siebie swoją torbę podróżną i nadal była tak samo piękna, jaką ostatni raz ją widziałem… lecz coś się w niej zmieniło… po jej pięknym brązowych włosach nie było nawet śladu. W tamtej chwili miałem przed oczami miałem boską blondynkę o cerze ton ciemniejszej. Tiffany za pewne zaciągnęła ją na plaże po lekcjach, aby o mnie nie myślała. Opalona blond wersja mojej dziewczyny była jeszcze bardziej seksowniejsza, od tej brązowej.

Zdezorientowany nie spuszczając z niej swojego wzroku, zszedłem po schodach i nie zważając na śnieg po kolana, przedzierałem się przez masę śniegu, by jak najszybciej znaleźć się przy niej. Patt również zaczęła to robić, tyle, że szybciej i z większą gracją. Nawet zziębnięta i drżąca z zimna wyglądała cudownie i pociągająco.
Po jakiejś minucie w końcu staliśmy przed sobą na tyle blisko, że mogłem jej dotknąć, a po zrobieniu jeszcze jednego lub dwóch kroków, pocałować, lecz tego nie zrobiłem. Coś w duchu mówiło mi, żebym to ja jej dał wolną rękę i sama zaczęła. Też tak zrobiłem i parzyłem na nią, a ona na mnie. Gdyby nie to, że było minus dwadzieścia stopni i śnieg do kolan, mógłbym tak na nią spoglądać cały czas, ale po kilku sekundach poczułem zimno docierające do mojego ciała.

- Ja… Nie mogłam dłużej wytrzymać bez Ciebie, Liam – jej głos przerwał niezręczną, pełną napięcia ciszę. Był on zachrypnięty i stłumiony przez wiejący między nami mocny wiatr. – Tęskniłam – jej oczy zrobiły się szkliste. Cholera, nie chciałem, żeby płakała.
- Ja również – odparłem, podchodząc do niej jeszcze bliżej. Jak na znak, Patt przytuliła się do mnie mocno, cicho pochlipując. Obwiązałem ją mocno ramionami i już nie chciałem puszczać. Bardzo brakowało mi jej osoby i dotyku. Mimo chłodu, który panował wokół nas, Patt była ciepła. Z uśmiechem dotknąłem jej miękkich i puszystych włosów. – Moja blondi – Patt zachichotała i spojrzała na mnie, dotykając moją twarz bladą dłonią.
- Zarosłeś mi, skarbie – wychrypiała, uśmiechając się delikatnie i sunęło palcami po moim zaroście.
- W zaroście jest mi cieplej – również się uśmiechnąłem i cmoknąłem ją w czubek głowy.
- I wyglądasz dużo przystojniej – stwierdziła, śmiejąc się pod nosem.
- Och, czyli wcześniej nie byłem przystojny? Uraziłaś mnie, kochanie – ponownie się zaśmialiśmy, co nas rozgrzewało i ponownie zamilkliśmy.
- Rozmawiał ze mną Bogdanov… - zaczęła Patt, odrywając się ode mnie. – Mówił mi, że trenujesz, aż za dużo i się o Ciebie martwi. Ja również…
- Ale? – zmarszczyłem brwi, uśmiechając się kwaśno.
- Ale nie jestem tu z jedynego powodu, Liam – po jej twarzy przebiegł cień niepokoju.
- Dlaczego? Coś się stało, kiedy mnie nie było? Ktoś coś Ci zrobił? – dopytywałem ją, a ona już w połowie zdania kręciła głową.
- Nie, to coś zupełnie innego. Poza tym, chyba w kwestii samoobrony poradziłabym sobie bez problemu, bo uczyłam się od mistrza – uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. – Pogadajmy o tym w domu, dobrze? Bo podejrzewam, że kolejne minuty w tym pieprzonym mrozie mnie zabiją.
- Jak ja tęskniłem za Twoim nie wyparzonym językiem – mówię, po czym pochylam się nad nią, a ona z uśmiechem staje na palcach i całuje moje zziębnięte usta, które czekały na nią przez prawie zajebany tydzień. Przyciągnąłem ją do siebie z powrotem i ponowiłem pieszczotę jeszcze mocniej i gwałtowniej. Patt zachichotała i zarzuciła mi ręce na szyję, nie odpuszczając moim wargom nawet na chwilę.
- Kocham Cię, Liam – szepnęła w moje usta, na chwilę przestając je całować i patrzyła głęboko w moje oczy. – Jedną mi bliską osobę już straciłam, nie chcę teraz stracić i Ciebie.
- Nie stracisz, obiecuję Ci to – powiedziałem z przekonaniem. – I głęboko myślałem nad tym i prawdopodobnie będzie to moja ostatnia walka na jakiś czas.
- Rezygnujesz z boksu? -  zdziwiła się.
- Chcę od tego wszystkiego odpocząć. Zbyt wiele rzeczy wydarzyło się w ostatnim czasie, poza tym mam jeszcze studia i… Ciebie, Patt – pogłaskałem ją po twarzy. – Kocham Cię i nie chcę, by coś stawało nam na drodze.
- Ale nie możesz przeze mnie rezygnować z czegoś, na co pracowałeś całe życie. To nie fair.
- Osiągnąłem już wszystko, co chciałem. A ty… jesteś moją największą nagrodą, jaką mogłem zdobyć – rzekłem z uśmiechem, a w jej oczach znów zaświeciły łzy.
- I jak Cię tu nie kochać, Panie Payne? – zaśmiała się uroczo, wtulając w klatkę piersiową. – Tak bardzo Cię kocham, Liam.
- Nie równie mocno, co ja, skarbie – otuliłem ją swoimi ramionami i powoli zaczęliśmy kierować się ku domowi, przed którym stali chłopacy z Bogdanovem i wyglądali na rozbawionych. Wtedy mnie oświeciło… Bogdanov przez cały ranek chodził jakby wziął dużą ilość trawy… chłopacy też... – To oni wszystko zaplanowali, prawda Patt? – spojrzałem na swoją dziewczynę, a ona w odpowiedzi delikatnie się uśmiechnęła.
- Poniekąd – przyznała. – Wczoraj rano do mnie zadzwonili, że zarezerwowali mi lot na siedemnastą do Moskwy. To wiesz, spakowałam najwięcej jak się dało i jestem – po jej tonie wyczułem, że nie mówi mi wszystkiego.
- A jaki jest prawdziwy powód?
- To nie jest rozmowa na teraz, Liam – powiedziała, poważniejąc. Moja ciekawość była nieznośna. Dlaczego Patt aż tak bardzo bała się mi wyznać, dlaczego się tu zjawiła?
Co przede mną ukrywała?

***
- Serio? Blond? Patt, czy ty chcesz, abym Cię w końcu odbił Liamowi? – zapytał Harry Patt, przytulając na powitanie.
- Nie masz z Liamem szans, Hazza – odparła, a wszyscy wybuchli śmiechem. Przyciągnąłem do siebie Patt, muskając jej skroń ustami.
- Moja dziewczyna – szepnąłem jej na ucho, a ona ponownie się zaśmiała.
- Chodźcie coś wypić i porozmawiajmy – oświadczył Bogdanov i wszyscy poszliśmy do salonu. W nim krzątała się już Zoja i stawiała na stole dla każdego z nas po ciepłej kawie. Patt podziękowała jej po rosyjsku i wzięła jeden z kubków do rąk i wzięła kilka łyków. Patt prezentowała się tego dnia wyjątkowo pięknie. Ubrana była obcisłe, czarne rurki, białą, krótszą koszulkę z koronki na cienkie ramiączka i gruby rozpinany sweter i wysokie kozaki na obcasie. To na pewno nie był strój na pogodę w Rosji. – Jak Ci minął lot?
- Nie pamiętam, bo go przespałam – powiedziała Patt, uśmiechając się znad kubka. No tak… sen i Patt chodzili razem w parze, jak mogłem o tym zapomnieć?
- Wzięłaś wszystkie potrzebne rzeczy? – Patt pokiwała głową, patrząc ukradkiem w moją stronę.
- Może powiesz mi o co chodzi, Patt?
- O nic – wzruszyła ramionami, mrużąc oczy. – Mów, jak Ci idzie trening. Mam nadzieję, że się nie przemęczasz, skarbie.
- Patt, nie zmieniaj tematu, wiem, że coś przede mną ukrywasz. Akurat mnie nie nabierzesz – odparłem, stając przed nią, z założonymi rękoma. Spojrzała na mnie lekko speszona, a potem o dziwo na Bogdanova. Zmarszczyłem brwi, zbity z pantałyku. Przeniosłem wzrok na trenera. – Bogdanov?
- Nie wiesz o jednej rzeczy, Liam… - zaczął poważnie, ale Patt wtrąciła mu się w zdanie.
- Wybacz Bogdanov, ale ta sprawa dotyczy mnie i ja mu to powiem – Patt odłożyła kubek z powrotem na stół, opatulając ściśle swetrem i popatrzyła na mnie z niepewnością wypisaną na twarzy. – Liam, owszem, przyjechałam tu głównie dla Ciebie by Cię wspierać, ale jest też coś, o czym dowiedziałam się zaledwie kilka godzin po Twoim wyjeździe, ale decyzję podjęłam dopiero przed wczoraj wieczorem. Otóż… dostałam propozycję.
- Jaką propozycję? – zapytałem, niestety w duchu czując, co zamierza mi powiedzieć.
- Walki – rzekła, uważnie mi się przyglądając.
- Nie… - mruknąłem na tyle cicho, by mnie nie usłyszała. – Z kim? – spytałem głośniej, czując, jak zaczynam się denerwować.
- Z Ludmilą.
- Co? – niedowierzałem.
- Mam walkę dzień po Twojej – szepnęła, zaczesując swoje włosy do tyłu. – Trener Ludmily skontaktował się z Bogdanovem i wspólnie uzgodnili termin walki.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Czemu do mnie nie zadzwoniłaś i nic na ten temat nie powiedziałaś? – pytałem oburzony.
- Nie chciałam zawracać Ci tym głowy, Liam. Masz za kilka dni walkę i podejrzewam, że gdybym Ci powiedziała o moich zamiar, odprawiłbyś mnie z kwitkiem – powiedziała podniesionym głosem.
- Bo tak by było! – krzyknąłem wkurzony. Nie lubiłem się kłócić z Patt, ale jej głupstwo przebiło wszystko! – Mogłaś ze mną porozmawiać! Pewnie znaleźlibyśmy jakieś rozsądne wyjście z tej sytuacji…
- Ale ja chcę tej walki, Liam! – przerwała, przekrzykując mnie. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, po raz kolejny.
- Powtórz, bo chyba do cholery nie dosłyszałem – fuknąłem.
- Zamierzam wziąć udział w tej walce, czy to Ci się podoba, czy nie.
- Ty wiesz, kim jest Ludmila Peterenko?
- Mistrzynią świata – warknęła.
- No właśnie, mistrzynią świata. Jest najlepsza.
- Czyżbyś ty teraz we mnie zwątpił? – spytała, przekrzywiając głowę. – Poniekąd jestem tu też dla Ciebie, bo chcę abyś miał wsparcie podczas walki z Peterenko i uwierzyłam, że masz szansę z nim wygrać. Duke… - wspominając imię brata, lekko się skrzywiła. – Był mocno napalony na tą walkę i robił wszystko zbyt pochopnie. Mam nadzieję, że ty taki nie będziesz i nie zamierzasz kierować się wyłącznie złością do Dimitrija, bo zabił Duke’a. Jeśli ty i ucierpisz… Liam, ja sobie tego nie wybaczę – jej głos pod koniec się delikatnie załamał. – A moja walka z Ludmilą owszem, będzie o wiele trudniejszą od tej z Friday, ale wiesz, że ja nie boję się wyzwań. Mam nadzieję, że mi pomożesz w treningach i będziesz mnie wspierał.
- Jaka jest nagroda w walce? – zapytałem cicho, patrząc na nią łagodniej, niż chwilę temu.
- Mistrzostwo świata.
- To nie za wcześnie, aby sięgać po ten tytuł? – nadal nie byłem pewny.
- Może i tak, ale świat do odważnych należy i jak przegram… To przegram – stwierdziła, wzdychając.
- Jesteś tego pewna? W stu procentach? Nie chcę abyś cierpiała.
- A ja nie chcę, abyś ty cierpiał. Każdy z nas w tym salonie wie, że Dimitrij jest piekielnie mocnym zawodnikiem. Ale ty… jesteś silniejszy – powiedziawszy to, wzięła kubek i poszła na górę, prawdopodobnie do mojego pokoju.


Cholera… moja dziewczyna miała walkę z mistrzynią świata… miałem się czym martwić.


***********************

Przepraszam, że bez obrazka, ale mam na tym blogu mały problem z ich wstawianiem i na razie będzie bez nich :/

Witajcie ponownie! Więc o to taki mały obrót akcji i również nasza Patt stanie na ringu! :D Już za kilka rozdziałów wszystkiego się dowiemy :D

Kochani, nie jest to jeszcze potwierdzone, lecz być może BĘDZIE DRUGA CZĘŚĆ DARK ANGEL :D !!! ale jeszcze nie jestem tego pewna, gdyż mam inny pomysł na bloga :D 



25 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

Mrs.Payne

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Info :D

Kochani, nowy rozdział będzie już jutro i przyszłam tutaj do was z linkiem do mojego drugiego, tak jakby nowszego bloga, na którego serdecznie zapraszam! Mam nadzieję, że się wam spodoba :D
 
 
 
 
 
 


niedziela, 10 sierpnia 2014

20. " Odizolowanie "

~ Liam’s P.O.V ~

- To ma być ta Rosja? – zapytał Harry ze zdumieniem, gdy wysiedliśmy z samolotu i powitał nas ponad dwudziestominusowa temperatura i atak zaspy śnieżnej.
- Co ty myślałeś, debilu? – popatrzyłem na niego spod swojego szalika, który zakrywał mi połowę twarzy. – Że będą tu biegać kangury?
- Myślałem, że będziemy jakoś blisko Australii lub jakiegoś cieplejszego klimatu – jęknął zdegustowany.
- Jakim ty cudem zdałeś z geografii to nie wiem, Styles – pokręciłem głową i poczekałem na resztę ekipy jak się zbierze. Bogdanov zdegustowany patrzył na otoczenie wokół nas.
- Witajcie w Rosji, Panowie – odparł Bogdanov.
Z daleka usłyszałem ryk samochodowego silnika, przedzierającego się przez rosyjski śnieg. Auto ledwo jechało, co mnie jeszcze bardziej denerwowało, bo cholernie marzłem. Najchętniej w tej chwili przyciągnął do siebie Patt i mocno ją przytulił.

Rozumiałem ją, dlaczego nie chciała ze mną lecieć. Rosja dla niej będzie najbardziej znienawidzonym krajem, jaki może istnieć. Peterenko zabił jej brata, a mojego najlepszego przyjaciela. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi, choć wiedziałem, że powinienem być przy niej w tak w trudnym momencie. Kochałem ją i jej szczęście było moim szczęściem. Nie pragnąłem niczego więcej.

***
- Stary, gdzie ty nas kurwa wywiozłeś?! Kurwa, mówiłeś, że jest dużo śniegu, ale to przypomina waloną Antarktydę! – powiedział oburzony Styles na widok naszego „tymczasowego” lokum. Faktycznie, luksus to to nie był, ale ja chciałem tego, by mieć własne miejsce, by myśleć wyłącznie o Peterenko. – Mogłeś od nich zażądać willę z basenem Payne, a ty nie dość, że wywozisz nas na jakieś pieprzone odludzie, to w dodatku nie mam tu zasięgu!
- Chyba tylko ty – burknął Malik, wgapiony w widok za oknem.
- Nie jest tak źle – stwierdziłem, patrząc się na okolicę. Tak, mieszkaliśmy w kompletnym zadupiu, w dodatku pokrytym śniegiem, ale było tu sporo miejsc na ćwiczenia. Samo chodzenie po rosyjskim, twardym śniegu było wyczynem.
- Zgadzam się – poparł mnie Lou. – I mam zasięg, Harry, najwyraźniej masz chujowy telefon i trzeba zainwestować w nowy.
- Och, przestańcie z tymi pieprzonymi telefonami i wysiądźcie w końcu – warknął zirytowany Bogdanov, wychodząc z samochodu. Również to zrobiłem. Nie chcąc być dłużej stać w tym zimnie, szybko zabrałem swoje rzeczy z rosyjskiego wozu, zabrałem klucze od kierowcy, która na szczęście, umiał rosyjski i udałem się do „domu”. Było mi strasznie w nim…pusto. Brakowało mi w nim Patt i w tym tkwił problem. Bez niej to nie było to samo. By trwać, ona musiała tu być.

Ale jej nie było… A ja czułem się obco.

Prędko obejrzałem cały dom, który był w lepszym stanie, niż oczekiwałem, bez trudu znalazłem swoje miejsce do treningu : starą stajnię dla koni, która była przerobiona tak, że była już tylko ogromnym schowkiem na drewno do opału.

Potem już tylko siedziałem w pokoju i rozpakowywałem swoje rzeczy do szafy. Następnie napisałem krótkiego smsa do Patt, że jesteśmy już na miejscu i ją kocham. Nie chciałem z nią rozmawiać, bo błagałbym, żeby przyleciała tutaj. Nie mogłem wytrzymać bez niej nawet dnia. Oprócz tego, że była moją kochaną dziewczyną, była jedyną cząstką Duke’a, która mi została. Nie mogłem jej stracić.

- Liam – na dźwięk swojego imienia odwróciłem się w stronę osoby, która go wymówiła. W drzwiach stał Bogdanov o poważnej minie. – Rozpakowany? – pokiwałem głową. Wiedziałem po co Bogdanov tu przyszedł. Bogdanov głośno westchnął. – Chcesz o tym porozmawiać, Payne?
- Wisi mi to – wzruszyłem ramionami, siadając na starym, wypłowiałym fotelu, a trener nawet nie ruszył się z miejsca.
- Z tego co wiem, temat Patrici nie jest Ci obojętny – odparł bezpłciowo.
- Chcesz dawać mi porady jak utrzymać związek? Nie dzięki, poradzę sobie sam, Bogdanov – mruknąłem, patrząc na swoje kolana.
- Dlaczego jej tu z nami nie ma, Liam?
- Bo nie chciała ze mną przyjeżdżać, jasne? – warknąłem, lekko podenerwowany. – Uznała, że nie dam sobie rady z Peterenko i nie chce widzieć, jak popełniam samobójstwo.
- Na pewno tak nie powiedziała – zaoponował Bogdanov, podchodząc do miejsca, w którym siedziałem i stanął nade mną. Czułem się tak jak kiedyś w dzieciństwie, gdy dostawałem reprymendy od ojca, a miał mnie za co opieprzać. Dałem mu popalić, gdy byłem nastolatkiem. – Znam Cię od lat Liam i nigdy nie widziałem Cię takiego podłamanego.
- Widziałem, jak mój najlepszy przyjaciel ginie na ringu. Jak ja mam się do cholery w tej chwili czuć?! – zapytałem, niemal krzycząc. On mnie słuchał. – Nie potrafię pocieszyć jego siostry, która jest załamana jego śmiercią… Nie mogę jej pomóc! A teraz zostawiłem ją samą w Ameryce... Nie ma mnie przy niej, gdy najbardziej mnie potrzebuje… Widziałem jej minę, gdy odjeżdżaliśmy spod akademiku. Wyglądała tak, jakby już nigdy miała mnie nie zobaczyć.
- Och, Liam… Ty zawsze byłeś moim najtrudniejszym uczniem, bo za dużo myślałeś i się wszystkim przejmowałeś… Rozmawiałem z Patricią kilka minut temu… Chciała do Ciebie zadzwonić, ale powiedziała, że woli z Tobą nie rozmawiać wcale, bo inaczej przyleci tu pierwszym lepszym samolotem.
- To byłoby dla nas obojga najlepsze – stwierdziłem.
- Może i tak, ale teraz powinieneś skupić się wyłącznie na treningach i na nim, Liam.
- Wiem, trenerze.
- Posłuchaj mnie, Liam – Bogdanov kucnął przede mną. – Wiem, że jesteś załamany śmiercią Duke’a… Tak jak każdy z nas. Uczyłem go, niemalże wychowywałem… Tracąc go, zabrał połowę mnie ze sobą, Liam. Wiem co czujesz, co czuje Patricia… Liam, po prostu załatw tego skurwiela i zbij go na kwaśne jabłko. Zrób to co kiedyś robiłeś i będzie po nim. Rozpierdol drania i pokaż mu, że amerykański bok też jest na poziomie.

Oj, zamierzałem to wszystko zrobić i posłać Peterenko do piachu.

***

Trenowałem dzień w dzień. Nie odpuszczałem sobie nawet na moment. Wszystkie rozmawite ćwiczenia, które dawał mi Bogdanov, wykonywałem, mimo, że chwilami bolało potwornie. Pompki, bieganie w zaspie śniegu sięgającym po kolana, rąbanie drewna… To było wyczerpujące. To nie był ten sam profesjonalny trening, co miałem w Denver, lecz jak kto mówił Bogdanov : „nie liczą się przyrządy do ćwiczeń, tylko to, jaką masz chęć trenowania i wolę do walki”. Od tamtej pory trzymałem się tych słów tak mocno, jak modlitwy.

Wiedziałem, że walka z Peterenko nie będzie zwykłą potyczką dwóch głupich nastolatków z gimnazjum. To miała być walka zawodowców. Miało polecieć wiele krwi. Nawet tego chciałem. Chciałem by Peterenko poczuł, że jego miejsce jest w zapchlonej Rosji, a nie w Ameryce.

Robiłem to wszystko dla moich przyjaciół, w szczególności dla Bogdanova i… Patt.

Dziewczyny moich marzeń.

Nie rozmawiałem z nią nawet raz od mojego wyjazdu. Źle się z tym czułem, lecz nie mogłem pokazywać słabości. Musiałem być wytrwały i silny, a po walce zabrać Patt gdziekolwiek i nadrobić nasz stracony czas.

Natomiast któregoś dnia dostałem bardzo niespodziewany telefon od osoby, której najmniej się spodziewałem.

- Jak się masz, Liam? – zapytała mnie Danielle, zmartwionym tonem. Och, teraz się martwiła? Czemu się nie martwiła, gdy byliśmy razem?
- Żyję – odpowiedziałem lakonicznie, wzdychając głośno. Byłem po ciężkim treningu i moim jedynym marzeniem było to, aby się położyć do łóżka i od razu zasnąć. – Po co dzwonisz, Danielle?
- Nie mogę zadzwonić do swojego byłego by normalnie porozmawiać? – wyczułem w jej głosie kpinę.
- Myślałem, że skończyliśmy normalnie rozmawiać w dniu naszego zerwania – odparłem, fukając.
- Liam, do cholery, może nie jesteśmy już razem, ale to nie oznacza, że możemy utrzymywać przyjacielskie stosunki wobec siebie.
- Przyjacielskie stosunki? Jesteś zabawna – prychnąłem.
- Dzwonię, bo oczywiście dowiedziałam się z mediów, że bierzesz udział w jakieś pieprzonej walce, nazywanej Twoim samobójstwem! Wytłumaczysz mi to?
- Nie mam Ci czego tłumaczyć, to nie Twoja sprawa – syknąłem. – Masz coś jeszcze do dodania? Jestem zmęczony i chce mi się spać.
- Tak! – krzyknęła, lecz po chwili obniżyła ton swojego głosu. – Widziałam tą Twoją nową dziewczynę w telewizji…
- Danielle, jeśli będziesz mi prawiła na jej temat wykłady, to od razu przestanę być miły – warknąłem, kładąc się na łóżku.
- Jest piękna, Liam – przyznała, a mnie zamurowało. Czy ja się przesłyszałem i przed chwilą Danielle skomplementowała Patt?
Gdy Patricia to usłyszy chyba wybuchnie śmiechem.
- Co? – powtórzyłem zszokowany.
- Nie dziwię Ci się, że wybrałeś ją, Liamie. Jest naprawdę urodziwa i w Twoim stylu.
- To prawda – zgodziłem się z nią. – Jest piękna.
- Liam, jeśli jesteś z nią szczęśliwy, ja nie mam nic przeciwko temu.
- Nawet nie masz nic do gadania w tej kwestii – powiedziałem.
- No tak… - mruknęła, po czym dodała. – Jeśli ją kochasz, to ja jestem szczęśliwa, że Ci się układa, Liam.
- Tobie też tego życzę – odparłem grzecznie, choć miałem ochotę wybuchnąć na nią, że gada o moim związku. – Muszę kończyć, jestem padnięty, Danielle.
- W porządku… Powodzenia w walce, Liam.
- Nie dzięki – i przerwałem połączenie. Z westchnięciem rzuciłem telefon na szafkę, który idealnie wylądował na mojej koszulce, która również tam leżała i padłem twarzą do poduszki i niemal od razu zasnąłem.

***
Ranek okazał się zimny i ponury : czyli taki, który witał mnie niemal co dzień, odkąd tu przyjechałem. Z niechęcią zwlokłem się z łóżka i poszedłem wziąć szybki prysznic. Zazwyczaj brałem go z Patt, więc gdy byłem sam w kabinie czułem się nieswojo i samotnie.
Przybity, lecz gotowy do treningu zszedłem na dół, by zjeść śniadanie, która przygotowała dla nas nasza tymczasowa gosposia, Zoja. Była stuprocentową Rosjanką, lecz perfekcyjnie umiała angielski. Chłopacy ją uwielbiały, bo zawsze robiła to, co oni chcieli.

Ich leniwe dupy czasami mnie kompletnie dobijały.

- Wychodzę pobiegać – oznajmiłem wszystkim, wstając od stołu, ubrałem golf, który leżał i czekał na mnie w stole w salonie. Potem narzuciłem na siebie kurtkę, nałożyłem czapkę i grube rękawiczki. Ta zdradliwa pogoda w Rosji mogła kompletnie wykończyć i ona to ze mną robiła.
- W porządku, Li, tylko nie za długo, bo za kilka godzin konferencja – przypomniał mi Bogdanov, nie wiedząc dlaczego, głupkowato się uśmiechał.
- Coś ty taki radosny, trenerze? Włosy przestały Ci w końcu wypadać, staruszku? – naigrywałem się z nim.
- Jeszcze jeden taki tekst w moją stronę i zobaczymy komu będzie wypadać więcej włosów – zagroził z na powrót z poważną miną.
- Oho, już się boję – uśmiechnąłem się drwiąco.
- Dobra, idź biegać i zniknij mi z oczy chłopie – zaśmiałem się krótko i też tak zrobiłem. Na powitanie poczułem strasznie zimny wiatr na swojej twarzy…

I coś, czego w ogóle się nie spodziewałem.

Daleko przede mną, w tej białej otchłani śniegu majaczyła się postać drobnej brunetki, drżącej z zimna i stojącej przy samochodzie, którym przyjechałem do tego lokum z lotniska kilka dni temu.

Tam stała Patricia.





*********************

Witam was z powrotem moi kochani! Ten rozdział mogę nazwać takim "przejściowym", bo tak dopiero za rozdział lub dwa będzie działa się taka prawdziwa akcja :D No i bardzo już byłam zdesperowana, aby tutaj coś dodać dla was :D 

No i jeszcze raz przepraszam was za moją bardzo długą nieobecność xd Nawet gdybym chciała coś wstawić, nie miałam kiedy, bo są wakacje tak naprawdę xD i nie było mnie w domu przez prawie cały czas :D Przepraszam so much! :*


24 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

Mrs.Payne

wtorek, 5 sierpnia 2014

Im Back! :D

Kochani, jestem z wami tutaj z powrotem! Przepraszam was za moją dłuuuuugą nieobecność, ale sprawy złożyły się tak, że nie miałam czasu na napisanie rozdziału na tutaj, choć miałam wenę, ale zwaliła się na mnie szkoła, oceny, załatwianie spraw, kolonia, z której wróciłam dopiero kilka dni temu plus nowy blog. To po prostu wszystko mnie przytłoczyło, ale już to opanowałam i wracam! Postaram się, aby do końca tygodnia na 100 % był nowy rozdział :D <3 Kocham was <3


Mrs.Payne 

Bonus :D


Nowy blog o Tomlinsonie, na który serdeczniee zapraszam! :D Będziecie mieli co czytać po zakończeniu tego opowiadania :D

Lov ya <3