~ Liam’s POV ~
Obserwowałem Patt, gdy w ostatnich minutach przygotowywała
się do swojej pierwszej, popisowej walki. Denerwowałem się razem z nią, lecz
wiedziałem, że stres trzyma się w niej i to było jej najgorszym wrogiem.
Stres.
Zdenerwowanie.
To był najgorszy przeciwnik każdego boksera. Paraliżuje nas
w niektórych chwilach i włada on nami, dopóki z nim nie wygramy, a wraz nią
walki.
- Patt… - podszedłem do dziewczyny, po drodze biorąc z
krzesła okrycie dla niej we wzorze amerykańskiej flagi. – Jesteś gotowa?
- Tak… Jestem gotowa – odparła, nadstawiając ramiona i
założyłem na nią nakrycie.
- Wszystko dobrze? – zapytałem ją.
- Tak, wszystko w porządku – mruknęła z wymuszonym
uśmiechem. Nie postanowiłem tego dalej drążyć, bo tylko pogorszyłbym jeszcze stan
Patt, w którym obecnie się znajdowała. A tego nie chciałem. W zamian objąłem ją
delikatnie i pocałowałem jej malinowe usta. – Ten pocałunek był moim
odzwierciedleniem powodzenia… Ten… - ponownie musnąłem jej wargi swoimi. –
Jest, abyś dała z siebie wszystko… A ten… - pocałowałem ją ostatni raz i
zdecydowanie najbardziej namiętniej. – Zapowiadający to, co się wydarzy
wieczorem…
- Brzmi kusząco – rzekła Patt, uśmiechając się do mnie
szelmowsko i odwzajemniłem jej tym samym. – Pomożesz mi założyć rękawice? –
pokiwałem głową i chwyciłem jej rękawice, po sekundzie zakładając je na jej
ręce, mocno zaciskając rzepy na jej nadgarstkach.
- Gotowe.
- Dzięki – uśmiechnęła się smutno.
- Idziemy, co? Czas na nas – powiedziałem, obejmując ją
ramieniem i wyszliśmy z naszego pokoju socjalnego, znajdując się po chwili na
korytarzu, gdzie czekali na nas Zayn, Duke i Harry. Reszta chłopaków siedziała
na widowni, gdyż nie chcieli bardziej stresować Patt.
- Szybciej się nie dało? – zapytał nas Duke, niezbyt miłym
tonem.
- Spokojnie, Duke. Przecież jesteśmy – odparłem wesoło.
- Czekają na nas, a wy się… ugh – warknął Dragon, patrząc na
Patt. – Wszystko dobrze z Tobą? Rozciągnięta?
- Tak – mruknęła Patt.
- Stawy też?
- Tak, Duke – westchnęła dziewczyna rozdrażniona.
- Masz wygrać, Patt.. Pamiętasz co Ci mówiłem na temat
Friday? Nie spuszczaj jej z oka nawet a sekundę. Nawet nie zauważysz, a będzie
leżała na macie. Musisz też pamiętać o rozkładaniu siły w poszczególnych
rundach…
- Duke, ja wszystko
wiem, nie musisz mi tego po raz setny powtarzać…
– Ale i kolejny raz nie
zaszkodzi – burknął Duke, powoli tracąc cierpliwość. Nie lubiłem takiego
Duke’a. Jego alter ego było nie do zniesienia. Był wtedy nieznośny, niemiły,
nie miał szacunku nawet do własnej siostry. Ja osobiście je miałem i nigdy ich
tak nie traktowałem. - Chodźmy, zaraz nas zapowiedzą – i w ciszy wolnym krokiem
ruszyliśmy ku głównej hali, gdzie miała odbyć się walka. Widownia była całkiem
spora, siedziało na niej około kilka tysięcy ludzi. Czułem jak na ich widok Pat
się spina i staje się bardziej ciepła.
- Spokojnie – szepnąłem do niej, lecz nie wiedziałem, czy
mnie usłyszała, bo wokół panował nas głośny gwar ludzkich krzyków.
- I oto ona! Patricia Cooper, nowicjuszka, siostra mistrza
Europy w boksie, w wadze ciężkiej Duke’a Dragona Cooper’a. Widać po jej minie,
że do walki jest nastawiona wojowniczo. Na konferencji prasowej pokazała swoją
bestię, która w niej siedzi. Wszyscy mamy nadzieję, że zobaczymy w niej to samo
na ringu, gdy będzie walczyło o mistrzostwo stanu Colorado – zapowiedział ją
komentator, który czasami wręcz działał mi na nerwy. Wiedziałem, że Patt też to
denerwowało, ale ukrywała to i próbowała się skupić na czymś przed sobą… A
raczej na kimś. Na ringu czekała na nią już Friday, rozgrzewając się i piorunując
wzrokiem moją dziewczynę. Friday… była masywna i niezdarna. W ogóle nie
wiedziałem, na jakiej podstawie była ona mistrzynią Colorado. Miałem nadzieję,
że Patt da jej popalić i pokaże, że Cooperowie nie tylko są mocni w gębie.
Kilka minut później w końcu wkroczyliśmy na ring, zajmując
niebieski narożnik, który należał do nas. Pomogłem zdjąć Patt jej szlafrok i
dałem go Zaynowi.
- Panie i Panowie, w żółtym narożniku stoi ważąca
siedemdziesięciokilogramowa, dwukrotna mistrzyni Colorado, dziewiętnastoletnia
dziewczyna o pięściach ze stali i o charakterze jaki mało kto ma. Violetta
Friday! – przy jej przedstawianiu, towarzyszyły głośne buczenia i gwizdania.
Próbowałem się nie zaśmiać ironicznie przez ten cały obrazek, lecz mi się nie
udało i na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. I dobrze suce było. Zasłużyła
na takie traktowanie. – Naszą drugą zawodniczką starającą się o tytuł jest siedemnastoletnia
siostra mistrza, uwielbianego przez publiczność. Siostra Dragona waży zaledwie
sześćdziesiąt kilo, lecz nie zwiedzcie się jej pięknej twarzy. Jej siła uderzenia wynosi pięćset funtów na
metr kwadratowy! Droga widownia, przed wami Patricia Cooper! – Patricia dumnie
wyszła na przód, lecz nadal jej mina pozostawała tęga i poważna. Ludzie na
widok Patt zaczęli wrzeszczeć jej imię i głośno klaszcząc. Na jej miejscu
podniosłoby mnie to na duchu. – Teraz sędzia tej walki, Perrie Taylor omówi
naszym zawodniczkom zasady, jakie będą panować na ringu.
Kilka sekund później na ring wszedł Taylor, którego
doskonale znałem i przywitałem się z nim nawet dość mocnym uściskiem dłoni, gdy
Patt i Violetta stanęły twarzą w twarz. Violetta sporo różniła się od Patt…
Violetta nie przypominała typowo amerykańskiej dziewczyny…
Bardziej podobna
była do tych napakowanymi sterydami Rosjanek…
- Zasady są takie, moje Panie : Żadnych uderzeń poniżej
pasa, przekleństw. Gdy zacznę odliczać po nokaucie, żadna z was nie ma prawa
podchodzić do osoby leżącej. Jasne? – obie pokiwało twierdząco głowami. –
Doskonale. Stuknijcie się rękawicami i wróćcie do swoich narożników – Patt i
Violetta to zrobiły z dużą siłą i odeszły we swoje strony.
- Powodzenia, skarbie – powiedziałem do niej, podając jej
szczękę, którą niezdarnie włożyła sobie do ust.
- Nie dzięki – wybełkotała i odwróciła się do nas plecami,
po czym my zeszliśmy z ringu i zabrzmiał gong, a Patt i Violetta ruszyły ku
sobie jak rozjuszone byki widząc kolor czerwony.
Pierwsze sekundy były dla mnie katorgą, bo Patt była
przestraszona i ciągle obrywała od Friday.
- Garda, Patt! Trzymaj gardę! – wrzasnął Duke na całe
gardło, waląc w matę. – Garda, do cholery!
Patt też tak zrobiła i uniknęła kolejnego ciosu Friday.
Wtedy coś… po prostu napadło Patt i rzuciła się na Friday i zaczęła ją okładać
pięściami jak szalona po korpusie i twarzy, tak jak ja ją z Dukiem uczyliśmy.
Widownia szalała, a Duke razem z nimi, który co chwilę mną potrząsał pod
wpływem emocji.
- Tak trzymaj, Patt! Wal w korpus! – krzyknął ponownie,
zbijając Patt z pantałyku i przez to oberwała klasycznego sierpowego w
podbródek. Syknąłem pod nosem, nadal bacznie obserwując obie dziewczyny.
W pewnym momencie Patt padła raptownie na matę, a z jej brwi
ciekła krew.
- Wstawaj! – tym razem ja się odezwałem, uderzając w matę.
Patricia spojrzała na mnie, a jej mina świadczyła o jednym : mega wielkim
wkurwie. Patt poderwała się z ziemi i po zgodzie sędziego, wymierzyła jej jednego,
pięknego prostego w nos z całej siły. Violetta zaskoczona lekko się zatoczyło,
co Patt również wykorzystała i gdy chciała wykonać, rozbrzmiał gong,
zakańczający pierwszą rundę. Patt odeszła od niej i chwiejnie podeszła do nas,
siadając na krzesełku, które dla niej nadstawiliśmy i Duke wyjął jej szczękę z
ust.
- Bardzo dobrze Ci idzie! Złamałaś ją, teraz będzie się
Ciebie bała! – motywował ją Duke, szybko i zwinnie opatrując jej ranę i
zatamował krwawienie z łuku brwiowego. – Wygrałaś tą rundę!
- Oberwałam, Duke. Widzę Friday potrójnie – odparła zdyszana
Patt, patrząc pół przytomnie to na mnie, to na Duke’a.
- Wal w środkową – powiedziałem pewnie, całując jej zranione
miejsce. – Wygrasz i masz się tego trzymać. Ona po jeszcze takim jednym ciosie
padnie.
- Myślisz, że dam radę? – spytała mnie ochryple.
- Ja to wiem – uśmiechnąłem się szeroko i usłyszałem gong. –
Leć jej dokopać, skarbie – ponagliłem ją, pomogłem włożyć szczękę z powrotem do
ust i my zeszliśmy z ringu, po czym Patt i Violetta ponownie na siebie ruszyły.
Tym razem poszło im o wiele szybciej, lecz rundy były
wyrównane. Widziałem, jak Patt męczyła się z Violettą, a ona się nią po prostu
bawiła i czekała na odpowiedni moment, by ją ostatecznie zaatakować. Ale
Patricia również to zauważała i z każdej rundy na rundę powalała Violettę na
matę co raz częściej. Nie mogłem się doczekać tego niepowtarzalnego nokautu, na
który skrycie w duchu liczyłem.
W końcu nastała ostatnia runda, która miała o wszystkim
zaważyć. Obie dziewczyny ledwo stały na nogach i miały lekko opuchnięte twarze
po walce. Żadna z nich nie miała już siły podnosić rąk do gardy, ani robić
uników, ale wiedziałem, że Patt to wykorzysta. Zbyt dobrze ją znałem, aby
powiedzieć, że w takim momencie się podda. Ona do takich nie należała.
Pierwsze pół minuty rundy należało do Patt, gdyż ta ruszyła
na nią z nagłym atakiem siły. Potem przez chwilę wygrywała Friday, którą naszła
również niespodziewana werwa i chęć wygrania walki.
- Nokautuj ją! Masz ją jak na tacy! – krzyknął Duke
zdenerwowany. – Wal!
I tak też Patt zrobiła, dzięki czemu Friday otumaniona siłą
ciosu Patt padła na matę, a widownia ryknęła ze szczęścia. Patt oparła się o
gumowe barierki ringu, obserwując sędziego, który odliczał czas na wstanie
Violeccie, lecz ona… leżała i ledwo mówiła. I wszystko stało się jasne.
Patt wygrała.
Uświadomiłem to sobie, gdy Duke cały uradowany wbiegł na sam
środek ringu i porwał swoją siostrę w ramiona. Nim zbiegli się reporterzy i Ci
różni z tej branży, stanąłem obok Patt, również ją do siebie przytulając i
podnosząc delikatnie do góry.
- Mówiłem Ci, że się uda – szepnąłem jej do ucha szczęśliwy.
Patt pozbyła się swoich rękawic i wyjęła szczękę z ust.
- Nam się udało – powiedziała ze zmęczonym uśmiechem i czule
mnie pocałowała. Wtedy coś mnie naszło i wreszcie to powiedziałem, na co
zbierałem się od wielu tygodni.
- Kocham Cię, Patt – odparłem, patrząc głęboko w jej oczy.
Zamajaczyła się w nich radość.
- Naprawdę? – zapytała z niedowierzaniem.
- Tak. Kocham Cię Patricio Cooper.
- Ja Ciebie też, Payne – uśmiechnęła się ponownie i nie
zwracając uwagi na nikogo, ponownie się pocałowaliśmy, dopóki nie przerwał nam Perrie
Taylor.
- Więc, oto oficjalnie, nową mistrzynią stanu Colorado
zostaje Patricia Cooper! – oznajmił Taylor, a widownia zaczęła krzyczeć imię
mojej dziewczyny. Patt była z siebie bardzo dumna.
Zresztą, ja z niej też.
*********************************\
Oto nowy rozdział, który pewnie był przez was długooo wyczekiwany :D Przepraszam za moją nieobecność, ale przez chwilę miałam brak weny i to dlatego :)
20 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
Mrs.Payne
Aaaaaa!!!!! Patt wygrała ! Wiedziałam :D czekam na nn
OdpowiedzUsuńSUPER!!! Wiedziałam ze Patt wygra! Ja też z niecierpliwością czekam na next. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)) Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam że wygra! Po prostu wiedziałam!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty!
No wreszcie Liam! Tak trudno było?!
Czekam na następny! Weny życzę!
Całuje :****
Patti wygrała ! Jupijajej :D
OdpowiedzUsuńLiam się odważył, nareszcie ;*
Boże ten rozdział jest cudownu *,*
Życze dużo wenu i czekam na następny rozdział ;3 ;*
O W DUPE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPatt wygrała *o* JUHUUUU *o*
rzygam tęczą <33333333333 XDD
świetny rozdział ^^ brak weny rozumiem ;)
wgl omgdfgm <3 taki zajebiaszczy Liaś powiedział Pattie że ją KOCHA . :D ! <3
ohh... <3333 ile miłości <3333 XDD
czekam na kolejny rozdział ;3
Boski !
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :3 Ps: Zapraszam do mnie: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
Ja tylko o zycze wenty kochanaa
OdpowiedzUsuńNoo narescie jest :D tak dlugo na niego czekalam ale oplacalo sie/Lola
OdpowiedzUsuńDopiero wczoraj dowiedziałam się o Twoim blogu. Czekam na następny rozdział i zapraszam na:
OdpowiedzUsuńhttp://moje-zycie-jest-nudne-bez-ciebie.blogspot.com/
http://nie-ukrywajmy.blogspot.com/
http://kochasz-zaufaj.blogspot.com/?zx=a4c79a7b9cec17dd
OMG, OMG, OMG! BOSKI <3
OdpowiedzUsuńo jezuuuu to bylo zajebiste !!!! chce wiecej *.* <3333 kocham to !!!
OdpowiedzUsuń