Translate

niedziela, 1 czerwca 2014

16. " Walka "

~ Liam’s POV ~

Obserwowałem Patt, gdy w ostatnich minutach przygotowywała się do swojej pierwszej, popisowej walki. Denerwowałem się razem z nią, lecz wiedziałem, że stres trzyma się w niej i to było jej najgorszym wrogiem.

Stres.

Zdenerwowanie.

To był najgorszy przeciwnik każdego boksera. Paraliżuje nas w niektórych chwilach i włada on nami, dopóki z nim nie wygramy, a wraz nią walki.

- Patt… - podszedłem do dziewczyny, po drodze biorąc z krzesła okrycie dla niej we wzorze amerykańskiej flagi. – Jesteś gotowa?
- Tak… Jestem gotowa – odparła, nadstawiając ramiona i założyłem na nią nakrycie.
- Wszystko dobrze? – zapytałem ją.
- Tak, wszystko w porządku – mruknęła z wymuszonym uśmiechem. Nie postanowiłem tego dalej drążyć, bo tylko pogorszyłbym jeszcze stan Patt, w którym obecnie się znajdowała. A tego nie chciałem. W zamian objąłem ją delikatnie i pocałowałem jej malinowe usta. – Ten pocałunek był moim odzwierciedleniem powodzenia… Ten… - ponownie musnąłem jej wargi swoimi. – Jest, abyś dała z siebie wszystko… A ten… - pocałowałem ją ostatni raz i zdecydowanie najbardziej namiętniej. – Zapowiadający to, co się wydarzy wieczorem…
- Brzmi kusząco – rzekła Patt, uśmiechając się do mnie szelmowsko i odwzajemniłem jej tym samym. – Pomożesz mi założyć rękawice? – pokiwałem głową i chwyciłem jej rękawice, po sekundzie zakładając je na jej ręce, mocno zaciskając rzepy na jej nadgarstkach.
- Gotowe.
- Dzięki – uśmiechnęła się smutno.
- Idziemy, co? Czas na nas – powiedziałem, obejmując ją ramieniem i wyszliśmy z naszego pokoju socjalnego, znajdując się po chwili na korytarzu, gdzie czekali na nas Zayn, Duke i Harry. Reszta chłopaków siedziała na widowni, gdyż nie chcieli bardziej stresować Patt.
- Szybciej się nie dało? – zapytał nas Duke, niezbyt miłym tonem.
- Spokojnie, Duke. Przecież jesteśmy – odparłem wesoło.
- Czekają na nas, a wy się… ugh – warknął Dragon, patrząc na Patt. – Wszystko dobrze z Tobą? Rozciągnięta?
- Tak – mruknęła Patt.
- Stawy też?
- Tak, Duke – westchnęła dziewczyna rozdrażniona.
- Masz wygrać, Patt.. Pamiętasz co Ci mówiłem na temat Friday? Nie spuszczaj jej z oka nawet a sekundę. Nawet nie zauważysz, a będzie leżała na macie. Musisz też pamiętać o rozkładaniu siły w poszczególnych rundach…
 - Duke, ja wszystko wiem, nie musisz mi tego po raz setny powtarzać…

– Ale i kolejny raz nie zaszkodzi – burknął Duke, powoli tracąc cierpliwość. Nie lubiłem takiego Duke’a. Jego alter ego było nie do zniesienia. Był wtedy nieznośny, niemiły, nie miał szacunku nawet do własnej siostry. Ja osobiście je miałem i nigdy ich tak nie traktowałem. - Chodźmy, zaraz nas zapowiedzą – i w ciszy wolnym krokiem ruszyliśmy ku głównej hali, gdzie miała odbyć się walka. Widownia była całkiem spora, siedziało na niej około kilka tysięcy ludzi. Czułem jak na ich widok Pat się spina i staje się bardziej ciepła.
- Spokojnie – szepnąłem do niej, lecz nie wiedziałem, czy mnie usłyszała, bo wokół panował nas głośny gwar ludzkich krzyków.
- I oto ona! Patricia Cooper, nowicjuszka, siostra mistrza Europy w boksie, w wadze ciężkiej Duke’a Dragona Cooper’a. Widać po jej minie, że do walki jest nastawiona wojowniczo. Na konferencji prasowej pokazała swoją bestię, która w niej siedzi. Wszyscy mamy nadzieję, że zobaczymy w niej to samo na ringu, gdy będzie walczyło o mistrzostwo stanu Colorado – zapowiedział ją komentator, który czasami wręcz działał mi na nerwy. Wiedziałem, że Patt też to denerwowało, ale ukrywała to i próbowała się skupić na czymś przed sobą… A raczej na kimś. Na ringu czekała na nią już Friday, rozgrzewając się i piorunując wzrokiem moją dziewczynę. Friday… była masywna i niezdarna. W ogóle nie wiedziałem, na jakiej podstawie była ona mistrzynią Colorado. Miałem nadzieję, że Patt da jej popalić i pokaże, że Cooperowie nie tylko są mocni w gębie.

Kilka minut później w końcu wkroczyliśmy na ring, zajmując niebieski narożnik, który należał do nas. Pomogłem zdjąć Patt jej szlafrok i dałem go Zaynowi.
- Panie i Panowie, w żółtym narożniku stoi ważąca siedemdziesięciokilogramowa, dwukrotna mistrzyni Colorado, dziewiętnastoletnia dziewczyna o pięściach ze stali i o charakterze jaki mało kto ma. Violetta Friday! – przy jej przedstawianiu, towarzyszyły głośne buczenia i gwizdania. Próbowałem się nie zaśmiać ironicznie przez ten cały obrazek, lecz mi się nie udało i na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. I dobrze suce było. Zasłużyła na takie traktowanie. – Naszą drugą zawodniczką starającą się o tytuł jest siedemnastoletnia siostra mistrza, uwielbianego przez publiczność. Siostra Dragona waży zaledwie sześćdziesiąt kilo, lecz nie zwiedzcie się jej pięknej twarzy.  Jej siła uderzenia wynosi pięćset funtów na metr kwadratowy! Droga widownia, przed wami Patricia Cooper! – Patricia dumnie wyszła na przód, lecz nadal jej mina pozostawała tęga i poważna. Ludzie na widok Patt zaczęli wrzeszczeć jej imię i głośno klaszcząc. Na jej miejscu podniosłoby mnie to na duchu. – Teraz sędzia tej walki, Perrie Taylor omówi naszym zawodniczkom zasady, jakie będą panować na ringu.

Kilka sekund później na ring wszedł Taylor, którego doskonale znałem i przywitałem się z nim nawet dość mocnym uściskiem dłoni, gdy Patt i Violetta stanęły twarzą w twarz. Violetta sporo różniła się od Patt… Violetta nie przypominała typowo amerykańskiej dziewczyny… 

Bardziej podobna była do tych napakowanymi sterydami Rosjanek…

- Zasady są takie, moje Panie : Żadnych uderzeń poniżej pasa, przekleństw. Gdy zacznę odliczać po nokaucie, żadna z was nie ma prawa podchodzić do osoby leżącej. Jasne? – obie pokiwało twierdząco głowami. – Doskonale. Stuknijcie się rękawicami i wróćcie do swoich narożników – Patt i Violetta to zrobiły z dużą siłą i odeszły we swoje strony.
- Powodzenia, skarbie – powiedziałem do niej, podając jej szczękę, którą niezdarnie włożyła sobie do ust.
- Nie dzięki – wybełkotała i odwróciła się do nas plecami, po czym my zeszliśmy z ringu i zabrzmiał gong, a Patt i Violetta ruszyły ku sobie jak rozjuszone byki widząc kolor czerwony.
Pierwsze sekundy były dla mnie katorgą, bo Patt była przestraszona i ciągle obrywała od Friday.
- Garda, Patt! Trzymaj gardę! – wrzasnął Duke na całe gardło, waląc w matę. – Garda, do cholery!
Patt też tak zrobiła i uniknęła kolejnego ciosu Friday. Wtedy coś… po prostu napadło Patt i rzuciła się na Friday i zaczęła ją okładać pięściami jak szalona po korpusie i twarzy, tak jak ja ją z Dukiem uczyliśmy. Widownia szalała, a Duke razem z nimi, który co chwilę mną potrząsał pod wpływem emocji.
- Tak trzymaj, Patt! Wal w korpus! – krzyknął ponownie, zbijając Patt z pantałyku i przez to oberwała klasycznego sierpowego w podbródek. Syknąłem pod nosem, nadal bacznie obserwując obie dziewczyny.
W pewnym momencie Patt padła raptownie na matę, a z jej brwi ciekła krew.
- Wstawaj! – tym razem ja się odezwałem, uderzając w matę. Patricia spojrzała na mnie, a jej mina świadczyła o jednym : mega wielkim wkurwie. Patt poderwała się z ziemi i po zgodzie sędziego, wymierzyła jej jednego, pięknego prostego w nos z całej siły. Violetta zaskoczona lekko się zatoczyło, co Patt również wykorzystała i gdy chciała wykonać, rozbrzmiał gong, zakańczający pierwszą rundę. Patt odeszła od niej i chwiejnie podeszła do nas, siadając na krzesełku, które dla niej nadstawiliśmy i Duke wyjął jej szczękę z ust.
- Bardzo dobrze Ci idzie! Złamałaś ją, teraz będzie się Ciebie bała! – motywował ją Duke, szybko i zwinnie opatrując jej ranę i zatamował krwawienie z łuku brwiowego. – Wygrałaś tą rundę!
- Oberwałam, Duke. Widzę Friday potrójnie – odparła zdyszana Patt, patrząc pół przytomnie to na mnie, to na Duke’a.
- Wal w środkową – powiedziałem pewnie, całując jej zranione miejsce. – Wygrasz i masz się tego trzymać. Ona po jeszcze takim jednym ciosie padnie.
- Myślisz, że dam radę? – spytała mnie ochryple.
- Ja to wiem – uśmiechnąłem się szeroko i usłyszałem gong. – Leć jej dokopać, skarbie – ponagliłem ją, pomogłem włożyć szczękę z powrotem do ust i my zeszliśmy z ringu, po czym Patt i Violetta ponownie na siebie ruszyły.

Tym razem poszło im o wiele szybciej, lecz rundy były wyrównane. Widziałem, jak Patt męczyła się z Violettą, a ona się nią po prostu bawiła i czekała na odpowiedni moment, by ją ostatecznie zaatakować. Ale Patricia również to zauważała i z każdej rundy na rundę powalała Violettę na matę co raz częściej. Nie mogłem się doczekać tego niepowtarzalnego nokautu, na który skrycie w duchu liczyłem.
W końcu nastała ostatnia runda, która miała o wszystkim zaważyć. Obie dziewczyny ledwo stały na nogach i miały lekko opuchnięte twarze po walce. Żadna z nich nie miała już siły podnosić rąk do gardy, ani robić uników, ale wiedziałem, że Patt to wykorzysta. Zbyt dobrze ją znałem, aby powiedzieć, że w takim momencie się podda. Ona do takich nie należała.

Pierwsze pół minuty rundy należało do Patt, gdyż ta ruszyła na nią z nagłym atakiem siły. Potem przez chwilę wygrywała Friday, którą naszła również niespodziewana werwa i chęć wygrania walki.
- Nokautuj ją! Masz ją jak na tacy! – krzyknął Duke zdenerwowany. – Wal!
I tak też Patt zrobiła, dzięki czemu Friday otumaniona siłą ciosu Patt padła na matę, a widownia ryknęła ze szczęścia. Patt oparła się o gumowe barierki ringu, obserwując sędziego, który odliczał czas na wstanie Violeccie, lecz ona… leżała i ledwo mówiła. I wszystko stało się jasne.

Patt wygrała.

Uświadomiłem to sobie, gdy Duke cały uradowany wbiegł na sam środek ringu i porwał swoją siostrę w ramiona. Nim zbiegli się reporterzy i Ci różni z tej branży, stanąłem obok Patt, również ją do siebie przytulając i podnosząc delikatnie do góry.
- Mówiłem Ci, że się uda – szepnąłem jej do ucha szczęśliwy. Patt pozbyła się swoich rękawic i wyjęła szczękę z ust.
- Nam się udało – powiedziała ze zmęczonym uśmiechem i czule mnie pocałowała. Wtedy coś mnie naszło i wreszcie to powiedziałem, na co zbierałem się od wielu tygodni.
- Kocham Cię, Patt – odparłem, patrząc głęboko w jej oczy. Zamajaczyła się w nich radość.
- Naprawdę? – zapytała z niedowierzaniem.
- Tak. Kocham Cię Patricio Cooper.
- Ja Ciebie też, Payne – uśmiechnęła się ponownie i nie zwracając uwagi na nikogo, ponownie się pocałowaliśmy, dopóki nie przerwał nam Perrie Taylor.
- Więc, oto oficjalnie, nową mistrzynią stanu Colorado zostaje Patricia Cooper! – oznajmił Taylor, a widownia zaczęła krzyczeć imię mojej dziewczyny. Patt była z siebie bardzo dumna.


Zresztą, ja z niej też.






*********************************\

Oto nowy rozdział, który pewnie był przez was długooo wyczekiwany :D Przepraszam za moją nieobecność, ale przez chwilę miałam brak weny i to dlatego :)



20 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

Mrs.Payne






13 komentarzy:

  1. Aaaaaa!!!!! Patt wygrała ! Wiedziałam :D czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER!!! Wiedziałam ze Patt wygra! Ja też z niecierpliwością czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam że wygra! Po prostu wiedziałam!
    Rozdział zajebisty!
    No wreszcie Liam! Tak trudno było?!
    Czekam na następny! Weny życzę!
    Całuje :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Patti wygrała ! Jupijajej :D
    Liam się odważył, nareszcie ;*
    Boże ten rozdział jest cudownu *,*
    Życze dużo wenu i czekam na następny rozdział ;3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. O W DUPE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Patt wygrała *o* JUHUUUU *o*
    rzygam tęczą <33333333333 XDD
    świetny rozdział ^^ brak weny rozumiem ;)
    wgl omgdfgm <3 taki zajebiaszczy Liaś powiedział Pattie że ją KOCHA . :D ! <3
    ohh... <3333 ile miłości <3333 XDD
    czekam na kolejny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny
    Czekam na nexta :3 Ps: Zapraszam do mnie: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tylko o zycze wenty kochanaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Noo narescie jest :D tak dlugo na niego czekalam ale oplacalo sie/Lola

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero wczoraj dowiedziałam się o Twoim blogu. Czekam na następny rozdział i zapraszam na:
    http://moje-zycie-jest-nudne-bez-ciebie.blogspot.com/
    http://nie-ukrywajmy.blogspot.com/
    http://kochasz-zaufaj.blogspot.com/?zx=a4c79a7b9cec17dd

    OdpowiedzUsuń
  10. o jezuuuu to bylo zajebiste !!!! chce wiecej *.* <3333 kocham to !!!

    OdpowiedzUsuń