~ Liam’s P.O.V ~
Stałem oniemiały w szpitalu, pocieszając moją zapłakaną
ukochaną, po tym jak usłyszeliśmy chyba najgorsze słowa lekarza w swoim życiu.
Duke nie żył… Mój najlepszy przyjaciel nie żył… On uczył
mnie boku razem z Bogdanovem, pomógł zerwać z walkami ulicznymi i krzywdzeniem
ludzi bez powodu… A teraz on po prostu nie żył. Przez Peterenko. Przez tego
rosyjskiego skurwiela…
- On żyje… On żyje, zobaczysz, Liam. On zaraz tu do nas
przyjdzie i nic mu nie będzie – szeptała do mnie Patt, łkając i kurczowo
trzymając się mojej koszulki, gdy siedziała na moich kolanach w szpitalnym
holu. Chłopacy nic nie mówili, byli tak samo zszokowani jak ja. Nie na co dzień
widzi się jak Rosyjski ćwok zabija Twojego przyjaciela na deskach ringu bokserskiego.
Byłem wkurwiony, ale jednocześnie nie chciałem pokazywać swojego zdenerwowania
przy Patt, gdyż i tak już dużo przeżyła.
- Nie płacz, skarbie… Cii… On by tego nie chciał – mruknąłem
do jej ucha, głaszcząc jej włosy.
- Boże… On nie żyje… Nie żyje, Liam! – krzyknęła cicho,
szarpiąc koszulkę, którą miałem na sobie. – Odwołaj jutrzejszą moją walkę, nie
chcę z nią walczyć… Nie mogę, Liam.
- Wszystko załatwię, spokojnie – zapewniłem nią, wiedząc, że
mnie o to poprosi. Też nie byłbym w stanie walczyć z żoną zabójcy.
- Nie mogę na nią patrzeć… Ona przypomina mi jego…
- Patricia? – usłyszałem z daleka damski, wysoki głos.
Podniosłem głowę i ujrzałem przed sobą niską brunetkę po czterdziestce, całą
zapłakaną i cholernie podobną do Patt. Za kobietą stał mężczyzna, wysoki,
postawny i dość umięśniony.
Rodzice Patt.
Patricia z lekkim opóźnieniem podniosła głowę i zachłystując
się powietrzem, oderwała się ode mnie i pobiegła w stronę matki, rzucając się w
jej ramiona. Matka mocno ją uściskała, a ojciec patrzył na nie smutno.
Wstałem powoli z krzesła i podszedłem do ojca Patt.
- Panie Cooper… - mężczyzna spojrzał na mnie, gdy się
odezwałem. Jego oczy błyszczały ogromnym smutkiem i cierpieniem. – Niech Pan
przyjmie moje najszczersze kondolencje… Duke był moim najlepszym przyjacielem…
- Dziękujemy – uśmiechnął się ponuro i uścisnął ze mną dłoń.
– I mówiłem Ci wiele razy Liam, żebyś mówił do mnie po imieniu.
- Dobrze Dave – odwzajemniłem uśmiech i przeniosłem wzrok na
matkę Patt, która mi się przypatrywała razem z moją dziewczyną. – Pani Cooper…
- Anna – wychrypiała, pociągając nosem. – Dziękuję Ci, Liam,
ze jesteś w tej chwili z nami i z Patt.
- Nie opuściłbym jej w takiej chwili – odparłem z
przekonaniem i przyciągnąłem ją do siebie, całując w czoło.
Nie mogłem pozwolić na to, aby Dimitrij chodził po Denver i
był zadowolony ze swojej nic wartej wygranej…Musiałem coś zrobić, lecz jeszcze
nie wiedziałem co…
***
To był mój najbardziej zjebany tydzień w życiu.
Nigdy nie było mi tak… smutno. W moim pokoju akademickim było
zbyt cicho i nudno, bo już z nikim nie mogłem pograć na PlayStation ani
pożartować.
Bo jego już nie było.
Jego nieobecność można było mocno wyczuć. Zawsze było go
pełno, w jego towarzystwie nigdy nie było spokojnie… Teraz wszystko wyglądało
inaczej.
Na pogrzebie Duke’a zebrała się prawie cała szkoła, kadra i
rodziny osób, z którymi najbardziej się przyjaźnił. Ja stałem z Patt bardziej z
tyłu, by moja księżniczka czuła się komfortowo. Dopiero po tym, jak jego trumna
znalazła się w ziemi, podeszła i rzuciła na wieko jego mistrzowski pas,
zalewając się łzami.
Nie mogłem patrzeć na to, jak Patricia cierpi… To był dla
mnie widok, którego znieść już nie mogłem. Czasami już brakowało mi słów
pocieszenia i tylko tuliłem ją do siebie. Jakim ja chłopakiem byłem, że nie
mogłem wesprzeć emocjonalnie własnej dziewczyny?
Byłem chujowy.
***
Minęły dwa tygodnie od śmierci Duke’a. Od tamtej pory media
nie dawały mi i Patt spokoju. Oskarżali Patt o zwykłe tchórzostwo z powodu
odwołanej walki, a mnie o to, że bałem się zrewanżować za walkę Duke’a z
Dimitrijem. Reporterzy czekali tylko na to, abym zrobił pierwszy krok.
I nawet już miałem na to pomysł. Niezbyt dobry, ale jednak
pomysł.
- Że co?! Nie, nie zgadzam się! – krzyknęła Patt, wymachując
rękoma by podkreślić swoje wzburzenie. – Nie!
- Patt, spokojnie… - powiedziałam, kładąc dłonie na jej
ramionach, lecz je strzepnęła.
- Nie zgadzam się! Nie będziesz walczył z tym chujem! –
pisnęła, chwytając się za włosy.
- Patt, kochanie, zrozum mnie! – również podniosłem głos. –
Nie mogę patrzeć na to, jak nas upokarzają w mediach…
- Już wolę to, niż patrzeć jak moja druga najważniejsza
osoba ginie z rąk Rosyjskiego skurwiela! – wrzasnęła, przekrzykując mnie.
- Kto powiedział, że przegram? Wiemy co on potrafi, Patt.
Możemy go przechytrzyć…
- Nie obchodzi mnie to! Według prasy popełnisz samobójstwo!
- Wierzysz prasie, a nie własnemu chłopakowi? Gratuluję –
prychnąłem zirytowany.
- To ty mnie zrozum, że się o Ciebie boję, głupku! Nie chcę
Cię stracić! Wystarczy, że jego już nie
ma! To co robisz nie przywróci mu życia! Ty z nim nie wygrasz!
Czy prawdomówność mojej dziewczyny mnie dobiła? Tak.
- Och, ta szczera do bólu Patricia – westchnąłem przeciągle,
przeczesując włosy palcami. Patricia przymknęła się, mając łzy w oczach. – Nie
robię tego dla Duke’a, robię to dla nas, abyśmy mieli święty spokój od nich i
mogli normalnie chodzić do szkoły bez reporterów na ogonie.
- Liam…
- Nie, Patricia. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, gdy będę
już w Rosji, bo tam właśnie jutro wyjeżdżam na konferencje. Mam nadzieję, że
będziesz mi towarzyszyć – lecz nie usłyszałem odpowiedzi. Spuściłem głowę,
przygryzając dolną wargę. – No cóż… - nie mogąc powiedzieć nic więcej, zabrałem
kurtkę i wyszedłem z pokoju, kierując się w nieznanym kierunku, by… ochłonąć.
Potrzebowałem czasu, aby wszystko dokładnie przemyśleć.
Lecz nie mogłem jej tak samej zostawić… Samotność dla niej w
takim momencie była nie na miejscu. Nie wiedziałem, jak bardzo Patt była
przygnębiona po śmierci Duke’a, ale jednocześnie nie chciałem by widziała, jak
byłem na nią zły i wyładowuje swoje zdenerwowanie na nią. Zależało mi na niej…
Ale nie wiedziałem, jak mam jej pomóc. Od momentu, w którym zginął Duke, nie
chciała ze mną na ten temat rozmawiać. Najmniejsza wzmianka o Dragonie
wywoływała na jej twarzy grymas cierpienia. Duke i Patt byli najbardziej zżytym
rodzeństwem, jakie kiedykolwiek widziałem… Rozdzielenie ich kosztowało Patricie
bardzo wiele.
- Liam! Stój, proszę! – jej głos zatrzymał mnie przed
wyjściem z akademika. Odwróciłem się twarzą do Patricia, która stała zapłakana
na schodach. Nawet gdy było ciemno ( a propos, była druga w nocy ), była tak
samo piękna, jak w dzień. – Nie idź, proszę. Zostań ze mną i pomóż mi zapomnieć
– szepnęła w moją stronę, wystawiając rękę. Bez zastanowienia ująłem ją, po
czym przyciągnąłem Patt do siebie i mocno pocałowałem, nawet wręcz desperacko.
Walczyliśmy o dominację i pragnęliśmy siebie nawzajem. Wziąłem Patricie na ręce
i szybko zaniosłem do pokoju Patt, gdyż swojego miałem już naprawdę dość, a
Tiffany nie było na noc w akademiku i oboje położyliśmy się na dywanie między
stolikiem, a kanapą. Bez żadnych rozwinięć rozebraliśmy się, bez przerwy
całując, po czym rozszerzając jej nogi, wszedłem w nią do końca, czując
pierwszy raz od wielu dni ulgę. Od śmierci Duke’a nasze życie seksualne bardzo
na tym zabolało i mało kiedy dochodziło między nami do jakiegokolwiek
zbliżenia, nawet do zwykłego pocałunku w policzek. Więc, dla nas obojga ten
seks był coś w rodzaju przerwania celibatu przez księdza.
Kochaliśmy się bardzo długo. Robiliśmy to powoli, dokładnie,
nie spiesząc się nigdzie. Przez cały czas trzymałem ją uparcie blisko siebie i
całowałem jej malinowe usta i próbowałem spełnić jej prośbę i pomóc, by choć na
chwilę zapomniała o wszystkim, co do tej pory się zdarzyło.
- Dziękuję Ci – mruknęła, gdy po jakimś czasie osiągnęliśmy
wspólny szczyt.
- Nie ma za co. Dla Ciebie wszystko, księżniczko – musnąłem
ustami jej czoło.
- Brakowało mi tego – wyznała.
- Mi też – zgodziłem się z nią. – Brakowało mi szczególnie
tego Twojego wyrazu twarzy, gdy dochodzisz, bo wtedy jesteś najpiękniejsza.
- Słodzisz, Payne – zaśmialiśmy się, po czym z niej
wyszedłem, zabrałem kocyk z kanapy i okryłem nas nim ściśle. – Potrzebowałam
tego. Czuję się już trochę… lepiej.
- Ja też – odparłem cicho, głaszcząc jej policzek dłonią.
- Liam?
- Hm…? – spojrzałem na nią.
- Obiecaj mi jedno, dobrze?
- Zawsze – przyrzekłem jej.
- Gdy już będziesz z nim walczył… Proszę Cię, zajeb go na
śmierć, tak jak on to zrobił Duke’owi – rzekła pewnie, biorąc moją rękę i
wplątała w nią swoje palce. – Zrób to dla mnie.
- Nie musiałaś o to prosić, skarbie. Wiem co mam robić –
uśmiechnąłem się groźnie i skradłem jej kolejnego, długiego całusa,
zakańczający nasz monolog.
***
- Na pewno nie chcesz lecieć ze mną? – zapytałem po raz
setny Patt, gdy już wszystkie moje walizki były wpakowane do prywatnego auta
wynajętego przez Bogdanova.
- Nie, to nie jest jeszcze czas abym stanęła z nim twarzą w
twarz, Liam – stwierdziła, opatulając się swoim swetrem, gdyż było z kilka
stopni na minusie.
- Rozumiem – pokiwałem głową, przyciągając ją do siebie. –
Będę codziennie dzwonił, obiecuję – szepnąłem, całując jej czubek nosa. Ta
scena wyglądała całkiem ckliwie, ale tacy byliśmy. Oboje się pod względem
zmieniliśmy. Wydaje mi się, że byliśmy bardziej dojrzali.
Jeśli to można nazwać bitwy na jedzenie i wzajemne
podtapianie się na basenie.
- Kocham Cię, Liam – mruknęła w moje usta, które potem
pocałowała.
- Nie tak bardzo, jak ja Ciebie – uśmiechnąłem się lekko. –
Kibicuj mi.
- Będę najgłośniejsza ze wszystkich – parsknęła śmiechem.
- Payne, musimy już jechać! – usłyszałem zniecierpliwiony
głos Bogdanova dobiegający z auta.
- Idź już, bo spóźnisz się na samolot – powiedziała Patt,
odrywając się ode mnie z niechęcią.
- Na pewno nie chcesz…
- Nie, Liam – pokręciła głową.
- Kocham Cię i wrócę do Ciebie – obiecałem jej, posyłając
ciepły uśmiech.
- Wiem to – odwzajemniła uśmiech i zadrżała z zimna. Oddaliłem
się od niej i wsiadłem do auta. Przez cały czas obserwowałem Patt, a ona mnie.
Nieśmiało mi pomachała i jak tylko auto ruszyło, zniknęła w akademiku.
Od razu nabrałem obaw, lecz nastawiony byłem do wszystkiego
bojowo.
I zamierzałem wygrać, nawet o przegranej nie myślałem.
Nie mogłem. Musiałem to wygrać. Innej możliwości nie było.
******************************
Więc oto nowy rozdział, moi drodzy czytelnicy! Spodziewaliście się tego?! :D XD Trzymam więc was tak w ciągłym napięciu :D <3
I kochani, komentujcie ! Wiem, że to nie jest Angry, ale proszę was wiecie jak ja dawno nie widziałam tylu komentarz od was? :D Chciałabym tak jeszcze raz :D
23 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
Mrs.Payne